Laser przyjacielem lenia. Nie trzeba tyłka z sofy ruszać, tylko się laserkiem macha, a kot swoją dawkę ruchu ma. Wszyscy wygrani.
No, prawie wszyscy.
Okazuje się, że sprawa nie jest tak jednoznaczna, jak by się wydawało na pierwszy rzut oka. Co prawda kot biega, bawi się, powinien być więc szczęśliwy i zadowolony. I będzie – jeśli zadbamy, by ta zabawa była zgodna z naturą kota. Kot na czerwoną kropkę poluje. Co w tym odkrywczego, zapytacie?
Otóż jak kot poluje, to od czasu do czasu ofiarę uchwyci w łapy czy pyszczek. Odnosi wtedy sukces, a jego mały koci móżdżek nagradza kocie jestestwo przyjemnymi odczuciami, które możemy nazwać satysfakcją z udanego polowania. Kot to proste zwierzę – jak coś złapie w pazury, to znaczy, że upolował.
Czasem ofiara umyka i kot musi się obejść smakiem. Jeśli ofiara umyka zbyt często i kot nie dostaje swojej nagrody, staje się sfrustrowany i nieszczęśliwy, coraz mniej poluje, aż czasem przestaje polować w ogóle. Co za przyjemność robić coś, w czym zawsze przegrywasz?
A ile razy kotu udało się fizycznie zamknąć pazury na ofierze po udanym polowaniu na czerwoną kropkę?
No właśnie.
Polowanie na laser jest dla kota pasmem porażek. Na początku jest emocjonująco, ale po jakimś czasie zapał mija i kotu coraz mniej się chce. Patrzy tylko na migającą czerwoną kropkę i nie chce nawet łapą ruszyć. Jeśli twój kot pozwala czerwonej kropce błądzić przed pyszczkiem czy po łapach, to znak, że z jego samopoczuciem jest całkiem źle. Kto ma sfrustrowanego kota, wie z czym to się wiąże. Kto nie ma – lepiej, żeby nie wiedział. Generalnie – nie polecam.
Co więc robić?
Co jakiś czas zatrzymywać kropkę na myszce, piłce czy innej zabawce. Pozwolić kotu coś fizycznie upolować. Tylko tyle i aż tyle.
Kiedy kot złapie ofiarę, trzeba pozwolić mu się nią nacieszyć. Dopiero kiedy już odświętuje swoje małe zwycięstwo, czyli trochę poszarpie, a przynajmniej obślini swoją ofiarę, można ponownie uruchamiać światełko.
Dlatego bardzo mocno zachęcam, by dbać o samopoczucie kota i dać mu się wykazać jako wybornemu łowcy. Bo inaczej można się nieprzyjemnie zdziwić…