Zobaczyłam to zdjęcie i tak mi się skojarzyło z jednym filmikiem, że nie mogę przestać się śmiać.
Widzieliście jaki wyraz pyszczka ma lori? Szczególnie koło 40 sekundy – normalnie brat bliźniak!
Zobaczyłam to zdjęcie i tak mi się skojarzyło z jednym filmikiem, że nie mogę przestać się śmiać.
Widzieliście jaki wyraz pyszczka ma lori? Szczególnie koło 40 sekundy – normalnie brat bliźniak!
W czasie sesji zdjęciowej w hodowli Ewjatar próbowaliśmy zrobić relację on-line na żywo, ale okazało się, że łącze nie było w stanie tego udźwignąć i video rwało się cały czas. Zachował się jednak kawałek nagrania.
Tak, tam na początku schował się w samym środku śliczny bielutki maine coonek.
Akurat wylosował się fragment, w którym było dosyć spokojnie, ale były momenty, kiedy na stole miało miejsce całe pandemonium. Koty biegały we wszystkich kierunkach naraz, jedne właziły pod tło, inne wdrapywały się na górę i łaziły po górnej belce albo zeskakiwały na głowy tych, co siedziały na dole. Normalnie szaleństwo.
A pod stołem, gdzie leżały torby od statywów i parasolek, odbywała się prawdziwa bitwa o każdy kawałek miejsca, na którym można poleżeć.
Długo mnie tu nie było, aż biję się w piersi i kajam. Co zrobić, życie mnie tak pochłonęło, że nie mam czasu nawet spać. Koty są nieco zaniepokojone tym, że kładę się do łóżka długo po nich, a wstaję przed nimi.
Dziś w ramach nadrabiania zaległości wpis krótki, ale uczta dla oczu wielka – zrobiliśmy jeszcze jedną sesję zdjeciową kotom z hodowli Ewjatar.
Zapraszam więc do oglądania nowej galerii Koty z hodowli Ewjatar*PL ponownie. Mam wrażenie, że tym razem dominują maine coony, ale też sami zobaczycie, że nie bez powodu. :)
Siedzę od kilku dni przy komputerze i próbuję pracować, ale nie jest to proste. W naszym domu rządzą koty, wobec tego czują się w prawie przyłazić do mnie i się domagać. Paweł zakłada słuchawki na uszy i póki mu któreś (czytaj: PaiLu) nie wlezie na plecy, ma spokój. Ja zaś jestem zawsze dostępna, co te bydlątka boże skwapliwie wykorzystują.
Nie muszę nawet się zastanawiać, czego chcą. Każde ma zdecydowanie sprecyzowane potrzeby i zależnie od tego, które akurat mi subtelnie dało do zrozumienia, że czas odpocząć od komputera, robimy różne rzeczy.
VaiPerek zawsze chce żeby mu dosypać chrupek i karmić nimi z ręki. Czasami daje się zaspokoić samym dosypaniem. Stan wyjściowy w miskach nie jest istotny, najwyraźniej chodzi o ten luby dźwięk spadających chrupek.
PaiLu zawsze prowadzi do drzwi wyjściowych. Ma silne ciągoty niezależnościowo-wędrowcze. Jako jedyna nie dostaje na ogół czego chce, ale wcale jej to nie zniechęca.
AnaTema zawsze chce się bawić piórkami na patyku. Prowadzi na dywan w pokoju (bo na panelach nasze koty sobie nie życzą, albowiem pazury się ślizgają i komfort nie ten) i patrzy wyczekująco. To ma swoje dobre strony, bo jak się wyszaleje, to potem nie skacze po ścianach.
TaiChi zaś prowadzi do łóżka, żeby sobie poleżeć i się poprzytulać. Wskakuje i od razu kołami do góry: miziaj mnie! Słodziak :).
VaiPerek jak zwykle przyszedł rano i uwalił mi się na głowę. Głowa rozpłaszczyła mi się na naleśnik. Zwykle zsuwam się powoli z poduszki, w miarę, jak VaiPer bierze w posiadanie kolejne jej partie pod swoje jestestwo, ale tym razem przydepnął mi włosy i nie dałam rady się ruszyć. W sumie, jak człowiek jest zdeterminowany, to i z ciężarem na głowie będzie spać.
Moje stopy dostały się w strefę wolnego ognia i TaiChi je upolowała pazurami. Miotnęłam się i kwiknęłam jak zarzynane zwierzę, no bo kto to widział, żeby tak znienacka, prawda…
PaiLu, która była właśnie pod kołdrą, przestraszyła się i próbowała uciec, ale zaplątała się w kabelki od Pawłowej mp3. Pawłowi mało nie urwała głowy, a mnie podrapała rękę, od której odbijała się w panice.
Wstałam, bo przecież w takich warunkach się nie da…
W stadzie ferment.
VaiPerek poczuł się chyba zagrożony w swoim samowładztwie, bo stara się za wszelką cenę pokazać kto tu rządzi. Polega to na tym, że często i z zapałem pierze starsze kocice. PaiLu to nawet mu się odgryza i szarpie z doskoku, ale TaiChi od razu wali się na grzbiet i wydaje głuche warczenie.
I tylko AnaTema nie dostaje bęcków, choć to ona zagraża pozycji VaiPerka. Czyżby kocurek uznał, że lepiej się zaprzyjaźnić niż walczyć?
Przeczytaj też:
Hierarchia w stadzie się chwieje