Kotki, które mówią NI, mówią pa-pa!

Pustka. Było dużo kotów – jest mało kotów. Organizm nieprzyzwyczajony do takiej ciszy i tak małej ilości skakania po głowie, nie potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji.

Zebrałam do kupy wszystkie papiery, rodowody, książeczki zdrowia. Popakowałam zabawki, nowe i stare, przesycone zapachem domu. Pracowicie przygotowałam kocyki dla maluchów i dałam do testów. Przeszły pozytywnie, więc zapakowałam je także.

Wielki exodus rozpoczął się w piątek wczesnym popołudniem. Najpierw pojechała Nasira. Szybko zadomowiła się w nowym miejscu. Jest tam jedynym kotem, więc mam nadzieję, że będzie rozpieszczaną księżniczką :)

Wieczorem odjechała Nukke z Nadirem, który został u nas tydzień dłużej. Pojechały razem w jednym transporterku, więc było im fajnie. Nukke mieszka z wielkim i pięknym rudym kocurem, który chwilowo ma focha w związku z nowym domownikiem. Mam nadzieję, że będzie to krótki foch :)

Nadir mieszka z dwoma kotami. Jeden z nich będzie wspaniałym towarzyszem zabaw, a drugi… Drugi musi się jeszcze przekonać do maluszka. Mam nadzieję, że Nadir stanie się pomostem łączącym dwóch rezydentów.

Nousha opuściła nas w niedzielę, aby udać się w długą drogę – przez pół Polski niemal. Pogoda nie sprzyja – te upały wykończą każdego, a co dopiero takiego małego kotka w podróży. Na szczęście wszystko poszło dobrze i kicia jest już w nowym domu.

Został jeszcze Nasreddin. Dlaczego tak piękny kot nie znalazł jeszcze swojego człowieka, pozostaje dla mnie tajemnicą niezgłębioną. Mam nadzieję, że to tylko przejściowe, że zaraz człowiek ów się zgłosi :)

Related Images:

Facebooktwitter

Rekonwalescentki

Jak zwykle dzień po kastracji jest już dniem jak co dzień. Kociaki świrują ile sił, ściany opierają im się z lepszym efektem, ale przedmioty nie przyspawane na stałe do podłoża tylko śmigają po mieszkaniu.

Tym razem obyło się bez kaftanów bezpieczeństwa. Jedynie Nasira zaraz pierwszego dnia wydłubała sobie jeden szew, ale bez większej szkody dla procesu gojenia. W tej chwili już śladu po własnozębnym zabiegu nie ma, a goi się na nich jak… nie wiem na czym, na kociętach? ;)

Chłopaki już w ogóle mają gojenie za sobą, toteż zwykle wychodzą do nowych domów szybciej, niż dziewczęta. Tym razem jako pierwszy wyjechał Hodżysław. Hodża zamieszkał z nową rodziną około 60 km od Warszawy. Miał trochę trudności z przystosowaniem się do nowego otoczenia, nie chciał jeść dopóki reszta stada nie przyszła, ale już jest wszystko w porządku. Jest kotkiem bardzo nakolannym i chyba wybrał sobie panią domu na swojego ukochanego człowieka :)

Related Images:

Facebooktwitter

Szpital na peryferiach ponownie

Jak ja nie lubię dnia kastracji. Nie lubię ogniście, ze szczerego serca i z przytupem. Bardzo.

Już samo zawiezienie dwóch transporterów pełnych kociąt gdziekolwiek to jest wyczyn nie lada. Ja mam 155 cm wzrostu i nie wyglądam jak Pudzian, a transporterki same ważą prawie 3 kg, a w środku jeszcze około 4-5 kg kotów. Do tego oczywiście są wielkie i nieporęczne.

Droga – ponad 20 km przez całą Warszawę. Zabieg – trauma. Zwykle mam dużo dziewczynek, więc trwa to i trwa… A potem przywozi się do domu takie smętne, wiotkie jestestwa zamiast tych ślicznych kociaków.

Najbardziej zmartwiło mnie, że nie mam gdzie kociaków ulokować, żeby spokojnie dochodziły do siebie. Wcześniej pożyczyłam klatkę wystawową, która co prawda zajęła mi pół pokoju, ale zamknięte w niej kociaki nie miały jak się szwendać, najwyżej trochę się wspinały po ścianach. Klatkę niestety musiałam oddać – i co teraz?

Kocurki wcześniej doszły do siebie i koniecznie chcą łazić. W akcie desperacji zamknęłam je w brodziku – daleko nie pójdą. Wysłałam dno kocem i podkładami higienicznymi, dałam im wodę i niech tam na razie siedzą. Dziewczynki śpią grzecznie, zostawiłam je więc w transporterkach.

Najpierw zamknęłam drzwi do łazienki, żeby dać kociętom trochę spokoju. Nadir włączył syrenę i odśpiewuje mi tam protest-song, wtóruje mu Hodża. Matki usłyszały płacz dzieci i pobiły się między sobą pod drzwiami. Nie miałam wyjścia – otworzyłam drzwi.

Dziewczyny siedzą i pilnują. Transporterki blokują drogę do sedesu. VaiPer warczy na złe obce zapachy. Nadir wyje w brodziku. Koteczki śpią. Pandemonium.

Rozważam ucieczkę do Argentyny.

Ps. Jeśli czeka Cie kastracja futrzaka, koniecznie przeczytaj o opiece po zabiegu.

Related Images:

Facebooktwitter

Kota Hodżysława przypadki

Kot Hodża odkrył jak się dostać do umywalki. Otwór odpływu chyba popatrzył na niego jakoś obelżywie, bo Hodżysław zaatakował go bez pardonu. Kic, kic, kic w kółko na wszystkich czterech łapach. Aż w końcu sierściuch wypadł z umywalki na podłogę. Szkoda, że Państwo tego nie widzą. Słowo daję, zacznę nosić kamerę do kibelka.

W pogoni za matką, Hodżysław wpadł do hamaka ChiNy. Nikt bezkarnie nie wpada do ChiNy. Bielutka chwyciła Hodżę w obie łapy i wylizała całego na mokro, warcząc przy tym okazjonalnie i łapiąc małego zębami za głowę. Żebyście nie mieli złudzeń – ChiNa potem poszła wtrząchnąć trochę chrupek, a Hodżysław został na hamaczku i czekał.

Hodży jako pierwszemu zaczął się zmieniać kolor oczu – mają teraz kolor błota albo wzburzonego morza. Śmieszny jest, bo będąc brunetem, wokół oczu ma jasne, prawie białe obwódki, przez co same oczy wydają się niezwykle wyraziste i sugestywne.

Ale za to jako ostatniemu zmienia się sierść. Pozostałe kocięta chodzą już prawie całe gładkie, tylko Hodża wygląda jakby piorun walnął w grządkę koperku. Nawet kiedy już się wygładzi, to wciąż nie będzie docelowa sierść – kiedy rusałki dojrzewają, sierść zmienia im się jeszcze raz, na dorosłą. Ta zmiana nie jest już tak spektakularna i zachodzi stopniowo – patrzysz któregoś dnia, a tu cały aksamitny kot chodzi po mieszkaniu. :)

Related Images:

Facebooktwitter

Ding-dong

Ding-dong

Uprasza się kota Hodżysława o niewłażenie do kuwety w czasie jej sprzątania.
Ani do mokrej, świeżo umytej kuwety.
Ani do kosza z kocim urobkiem.

*

Ding-dong

Kot Nadir proszony jest do obsługi po odbiór swojej opaski.

*

Ding-dong

Uprasza się kota VaiPera o niestraszenie kociąt i obsługi nagłym a niespodziewanym galopem przez pomieszczenie z rozwianym ogonem i szaleństwem w oczach.

*

Ding-dong

Uprasza się kota Nasreddina o nie pacanie łapą znienacka kota ChiNy. Bo ChiNa może oddać, a łapę ma wielkości twojej głowy.

*

Ding-dong

IDŹCIE SIĘ BIĆ GDZIE INDZIEJ, CO?

Related Images:

Facebooktwitter