Poprzedni wpis miał być takim pożegnaniem z FaaTum, niestety los chciał inaczej. Jakieś fatum – nomen omen – zawisło widać nad moją ślicznotką.
Wobec tego ogłaszam nabór na najukochańszego właściciela/właścicielkę dla mojej koteczki.
Wymagania formalne: właściwy kandydat musi być osobą do szaleństwa zakochaną w kotach, pozwalającą owinąć się kotu wokół pazurka i musi uważać FaaTum za ósmy cud świata.
Tylko poważne oferty! :)
*
FaaTum, jak wiecie, jest kotem zrównoważonym…
… dystyngowanym…
… i ceniącym spokój domowego ogniska
Za miłość odpłaci miłością, w pakiecie jest też kupa zabawy i rozrywki, telewizor przestanie być w domu potrzebny.
Aha, szaleje za piórkami na patyku, więc sami wiecie – są też obowiązki.
*
Kontaktować się w tej sprawie prosimy dowolnym sposobem, byle skutecznie. :)
Po zmierzeniu zamiarów na siły, sprawę migracji serwerowej złożyłam w kompetentne ręce panów od których kupuję miejsce na serwerze. Wkrótce się okaże, czy był to ruch sprytny, czy nie za bardzo :).
A teraz ad rem:
Czemu drama queen? Kto jest drama queen? Tak pieszczotliwie mówię do FaaTum.
FaaTum jest ogólnie kotem spokojnym, zrównoważonym i stabilnym, ale lubi zaznaczyć swoją obecność i lubi jak się na nią zwraca uwagę. Oraz lubi sobie pogadać.
Kiedy obudzi się z kolejnej codziennej drzemki, ledwie otworzy oczy, już obwieszcza całemu światu: „Obudziłam się i jestem sama! Miau!”. Wołam ją wtedy, a ona szybciutko podbiega, ociera się i podstawia do głaskania. Po drodze oczywiście musi się przeciągnąć, ale nie robi tego jak zwykły kot – zatrzymując się na chwilkę w biegu, żeby wyciągnąć przód ciała na wyprostowanych i wyrzuconych do tyłu tylnych łapach, o nie! Ona musi jednocześnie biec, więc wyciąga w zasadzie po jednej tylnej łapie, drugą robiąc krok do przodu, w wyniku czego zatacza się oczywiście jak pijana na boki. Za każdym razem mam wrażenie, że teraz to już na pewno się przewróci, ale oczywiście nigdy się to nie zdarzyło.
Podobnie robi przybiegając z balkonu czy innego pokoju. Wszyscy muszą wiedzieć, że FaaTum właśnie weszła i wyrazić swój zachwyt pięknotką!
Wzięta na kolana układa się w fantazyjnych pozycjach, z łapami wyciągniętymi pod najróżniejszymi kątami i w najróżniejszych kierunkach. Leżąc na plecach, zwiesza głowę z kolan i tak powolutku ześlizguje się na podłogę, obracając już w ostatniej chwili. Na rękach tez nie poleży normalnie, tylko musi się wykręcić jak korkociąg.
Próbowałam ją nagrać, ale gdzie tam! Jak tylko zobaczy, że celuję w nią komórką – podbiega i każe się miziać. Kilka razy uchwyciłam jej miauczenie z zaskoczenia, ale nie wiem dlaczego po wyeksportowaniu filmu dźwięk zrobił się tak cichy, że prawie nie słychać. Będzie więc ćwiczenie na wyobraźnię :)
Ps. Podbiłam trochę dźwięk, brzmi głupio (słychać pralkę hihihi), ale przynajmniej można głos kota odróżnić.
Prace serwerowe trochę się przeciągają, wciąż jesteśmy tam, gdzie byliśmy. Korzystając z tego, że strona wciąż działa: z okazji piątku słowo na weekend. Wygrzebane na zupie (czyli na soup.io).
Z dedykacją dla wszystkich, którzy się wahają. Już wiecie, że kot zamienia pusty pokój w ciepły dom. A dwa koty jeszcze bardziej :)
W ciągu najbliższego tygodnia mogą się wydarzyć jakieś ruchy serwerowe. Nie za bardzo się na tym znam, ale nie wykluczam, że Kot Doskonały może być czasowo niedostępny. Postaramy się oczywiście, żeby tak nie było a migracja przebiegła bezboleśnie i dla mnie bezstresowo.
W każdym razie trzymajcie kciuki, nie zniechęcajcie się, wrócimy najszybciej jak się da.
Pamiętacie taką starą, stareńką reklamę nietłukących się naczyń, w której jakaś pani zrzuciła na glebę zastawę, kubeczki się potoczyły, ale nic się im nie stało, a zaraz uśmiechnięty pan podsumował, że „na szczęście to Arcoroc”?
Otóż ściema to jest.
Oto dowód:
Dostałam taką nietłukącą zastawę kiedy byłam nastolatką. Bardzo dobrze mi służyła przez lat…. wiele (poprzestańmy na tym enigmatycznym stwierdzeniu). Do czasu, kiedy zainteresowała się nią FaJin.
Jednym ruchem łapki zmieniła talerzyk w kupkę drobnych odłamków. Jak się potem okazało – towarzystwa talerzykowi dotrzymywał słoik. Jedno nie ulega wątpliwości – arcoroc tłucze się na mniej ostre i niebezpieczne kawałki niż zwykłe szkło.
A że taka atrakcja jest – cóż – atrakcyjna, wszystkie koty musiały się przespacerować po miejscu wydarzeń, toteż zaraz po zmieceniu wszystkich odłamków odbyło się komisyjne sprawdzanie wszystkich łap w poszukiwaniu ewentualnych skaleczeń. Ale to, jak mawia wieszcz, zupełnie inna historia.
.
Ps. a we wpisie o kąpielach z kotem pojawiło się nowe zdjęcie. Albowiem PaiLu upodobała sobie nową rozrywkę i wizytuje wierzch kabiny prysznicowej regularnie.