Jak pamiętacie, w wyniku niedawnych wydarzeń dziewczyny zrobiły się dosyć nerwowe i nie widziałam innego wyjścia, jak odizolować je od siebie. Stanęło na tym, że PaiLu z kociętami zamieszka w sypialni.
Wraz z kotami przywędrowała kuweta, miski, ulubione kocyki i zabawki. Zrobiło się… trochę tłoczno. Ale co zrobić – taka jest potrzeba chwili, trzeba to znieść do czasu, aż sytuacja się unormuje.
Kocięta zadowolone nie były, bo amputowano im taki fajny obszar do eksploracji, ale jakoś się z tym pogodziły. Całą swoją energię ukierunkowały więc na rozniesienie pokoju na strzępy. A że już całkiem sprawne i energiczne były…
Kiedy nadchodziła noc i zaczynałam krzątać się po sypialni, przygotowując się do snu – dla kociąt był to widomy znak, że trzeba wstać i zacząć coś robić. Bo i światło zapalone, i pani się krząta, i tyle rzeczy się dzieje…
Zwykle sypiam po zewnętrznej stronie łóżka, ale jak tu spać, jak kocięta ganiają się po pokoju i zakręty im często wypadają już na łóżku i na mnie? (przypominam, że łóżko nie ma nóżek, zostały usunięte właśnie po to, żeby kocięta nie chowały się pod). Przesunęłam się na drugi koniec łóżka, od ściany.
Nagle! najbardziej fascynującym zadaniem stało się sprawdzenie czy między łóżkiem a ścianą nic nie leży, a jeśli nic – to wrzucanie tam zabawek i wyławianie na nowo. Potem zawody – ile najwięcej kota zmieści się w tej szparze. Potem biegi na czas z jedną parą łap w szparze, a drugą na łóżku. Grrr.
Położyłam się na środku.
Szpara przestała być tak niezwykle atrakcyjna, ganiajmy się wokół – kto pierwszy zrobi zylion okrążeń! Kiedy czwarty raz przeleciały mi po twarzy, miałam chęć przerobić je na kisiel i ciastka. Ratunku. Ja muszę spać, choć trochę…
Nakręciłam nawet komórką film o tym, jak to wygląda, gdyż słowa nie oddają grozy sytuacji. Niestety złe Mzimu zeżarło go wraz z pozostałą zawartością karty pamięci telefonu. Część zdjęć udało się odzyskać, filmy wszystkie poszły w kosmos. Zamiast tego będzie więc dawka budyniu w innym temacie. Proszę zapiąć pasy i przygotować się.