Im bardziej pada śnieg, tym bardziej AnaTema upiera się, żeby wychodzić na balkon. Na początku nie chciałam jej wypuszczać, bałam się, że się natychmiast pochoruje albo co najmniej zamarznie na śmierć. Wzięłam ją więc na ręce, przytuliłam mocno, żeby jej było cieplutko i razem wyszłyśmy na chwilę, żeby mogła podziwiać świat.
Weszłam do mieszkania, wypuściłam malutką i ani się obejrzałam, jak śmignęła mi między nogami z powrotem na balkon.
Próbowałam ją złapać, ale nasz balkon ma tyle rozkosznych zakamarków – za rowerem, wokół drapaka, za doniczką z iglakiem – że praktycznie byłam bez szans. Zrezygnowałam, kiedy w klapkach wylądowałam w śniegu do kostek.
Od tej pory AnaTema wykorzystuje każdą okazję, żeby wyjść. Zwiedza każdy zakątek, zagląda w szpary, a jak już zmarznie, to siedzi taka skulona, nastroszona, z jedną łapką w górze, ale zabrać się do domu nie da. Jako jedyna łazi po głębokim sniegu – reszta towarzystwa chowa się pod ścianą, gdzie śniegu nie ma, albo siedzi na parapetach. A po pierwszym zachłyśnięciu się nowością, PaiLu i VaiPer zrezygnowały ze świeżego powietrza prawie w ogóle i tylko TaiChi z malutką potrafią tam siedzieć godzinami.
Wygląda na to, że AnaTema z urodzenia jest kotem rosyjskim, ale z przekonań – syberyjskim :)
.
Przeczytaj również:
Śnieg a sprawa kocia
Related Images: