Zanim kocięta urosły na tyle, żeby można im było poszerzyć im lebensraum o balkon, zrobiło się zimno i paskudnie. Wypuszczałam więc tylko dorosłe, starannie utrzymując maluchy na dystans. Jak trzeba – to odgarniając je nogą. Oczywiście było to rozwiązanie kłopotliwe i nie rokujące na przyszłość. Małe szybko znalazły słabe punkty w obronie i trochę podstępem, trochę siłą, wyrwały się na balkon.
Tam oczywiście dostały szału, biegały wręcz po ścianach w amoku, starannie unikając moich rąk, kiedy uznałam, że już wystarczy tego marznięcia. Próby łapania ich i wynoszenia po kolei do domu przypominały nabieranie wody sitem – jednego wrzucałam do środka, dwa przemykały się między nogami na balkon.
Niestety raz wykonały ten manewr wcześnie rano, kiedy pani jeszcze paradowała w piżamce. Ponieważ ja wstaję o 8, ale budzę się koło 12, toteż totalnie nieprzytomna poszłam z krótkim rękawkiem na mróz łapać te potwory. Teraz kicham i prycham, a że zima spadła znienacka, to w związku z moim słabym samopoczuciem kocięta się z nią jeszcze nie zapoznały.
Należy więc oczekiwać w dającej się przewidzieć przyszłości kolejnej odsłony kotów balkonowych, tym razem zimowych.
Podobne opowieści:
- Kitteh power
- Jak oczarować niespodziewanych gości
- Zatłoczone noce
- Fotostory – Balkon bezpieczny dla kotów cz.1
- Im bardziej pada śnieg…
Related Images:


Zdjęcie nr 8 jest bezkonkurencyjne :)
Ja chcę wszystkie :) Mogę nawet w mróz na balkon wypuszczać.
Oddałabym Ci, ale co bym powiedziała przyszłym właścicielom, którzy kolędują do mnie regularnie odwiedzać swoje kotki :)
My sie zdecydowanie sprzeciwiamy oddawaniu Chilee i Bachszisza, gdyz zrani to nasze serca w sposob straszny…. ;-))))
białe mco nie do wiary jakie śliczne! gdybym miała wybrać jedno zdjęcie, szczególnie zachwyciło mnie to ze śladami łapek, ostatnie
białe mco nie do wiary jakie śliczne! gdybym miała wybrać jedno zdjęcie, szczególnie zachwyciło mnie to ze śladami łapek, ostatnie