Dlaczego kot rosyjski niebieski jest niebieski?

Dlaczego kot rosyjski niebieski jest niebieski, skoro jest szary?

Nawet gdzieś czytałam o kimś, kto nie mógł zapamiętać nazwy rasy i uporczywie mu wychodziło „ruski szary” (sweet!)

No więc gdzie jest to niebieskie, skoro sierść ma szarą a oczy zielone? Otóż jest pod tą sierścią. Rosyjskie niebieskie mają po prostu niebieską skórę. Jak się rozgarnie futro (co też jest dużym wyczynem, bo zdrowy kot ma je tak gęste, że ciężko się dogrzebać) to widać całkiem niebieskie, bez żadnej przenośni, jak w zestawie farbek.

A jak się to niebieskie skomponuje z naczyniami krwionośnymi, to wychodzi fioletowe. Ale że rasa jest z wyglądu arystokratyczna, to powiedzieć, że fioletowe, jest faux pas – mówi się: lawendowe. (Lawendowy wygląda tak). I to lawendowe najlepiej widać we wnętrzach uszu oraz na poduszeczkach łapek.

Related Images:

Facebooktwitter

Po nitce do kłębka

VaiPerek ostatnio upodobał sobie kłębek włóczki do zabawy. Biega z nim po całym mieszkaniu, aż rozwinie go do tego stopnia, że przestaje się toczyć. Wówczas przychodzi i miauczy rozpaczliwie, aż pani nawinie go na nowo i da kotu.

W nocy jednak dopadła do kłębuszka TaiChi. Skąd wiem? To proste:

Jeśli w misce są obce ciała, to musiała być TaiChi. Tylko ona namiętnie topi zabawki.

Co jakiś czas przestaje i wtedy mamy nadzieję, że wreszcie jej przeszło i pozostałe koty będą mogły wreszcie normalnie pić z miski, zamiast się ratować wodą ze zlewozmywaka czy brodzika. Usypia naszą czujność, a potem łubudu! znowu w misce ląduje myszka albo piłeczka. Oraz przednie łapy TaiChi.

Kicia zaś w ogóle nie moze pojąć o co jest to całe zamieszanie. :)

Related Images:

Facebooktwitter

Kolejność dziobania

Oglądaliśmy wczoraj film na DVD do obiadu. Ponieważ od lat nie używamy telewizora, stawiamy zaimprowizowaną salę widowiskowo-konsumpcyjną i rozkładamy się w pokoju przed komputerem.
Paweł usiadł na swoim krześle komputerowym, a ja na swoim ulubionym krzesełku ze skróconymi nogami (no co, ja niska jestem, a nie lubię machać nogami na krześle – to wzięłam wyrzynarkę i je trochę obcięłam). W połowie zrobiliśmy sobie przerwę i rozpełzliśmy się po mieszkaniu.

Wracam po kilku minutach i co widzę? Na krześle komputerowym leży PaiLu. Paweł siedzi na moim. A ja… no cóż, przytargałam sobie swój klęcznik.

Jedna chwila – i każdy zna swoje miejsce w stadzie. ;-)

Related Images:

Facebooktwitter

Robimy nowe zabawki dla kotów

Wiosna natchnęła nas nowymi pomysłami na czasochłonne, wykonywane własnoręcznie oraz upierdliwe konstrukcje, mające docelowo polepszyć nam życie, a po drodze doprowadzić nas do szału. Jak każde majsterkowanie.

Celem na ogół jest ulepszenie i upiększenie naszego mieszkanka, choć w tym roku, zgodnie z naszym fiołem, beneficjentami mają być oczywiście koty. Tej wiosny padło na balkon. A konkretniej – przystosowanie balkonu do potrzeb kocich.

Tuż przed Wielkanocą kurier przytargał nam siatkę do zamontowania na balkonie, żeby kotom nie wpadło do głów udać się na dłuższy spacer. Z drugiego piętra. Na razie koty wypasane są pod nadzorem i natychmiast wycofywane z co bardziej niebezpiecznych miejsc. Kwiatki niemal wszystkie okazały się trujące dla nich, więc dostały nakaz eksmisji. Skraj balkonu jest zastawiony skrzynkami po kwiatach, bo na dole mamy fajne dziury, aż zapraszające do tego, żeby się wychylić – PaiLu na przykład nie potrafi się im oprzeć. Niektóre zakątki zaś zostały oklejone taśmą malarską, żeby zwierzaki się nie przecisnęły – jak można się domyśleć, całość wygląda nieco ohydnie.

A skoro już koty będą mogły bezpiecznie wychodzić na balkon, to trzeba im tam zapewnić odrobinę komfortu i rozrywki – zaplanowaliśmy więc wycieczkę do lasu w poszukiwaniu ściętych drzew, w celu pozyskania budulca na ekodrapak. Niech kociny poznają dotyk drewna, a nie tylko panele i dywany.

I tak jakoś idąc na tej fali kreatywności, postanowiliśmy jeszcze podarować kotom leżanko – tunele do spania w oraz biegania przez. Pomysł wydawał się prosty, tylko wykonanie chyba będzie wyzwaniem. Już na etapie pozyskiwania materiałów weszliśmy w fazę użytkowania przedmiotów niezgodnie z ich oryginalnym przeznaczeniem. Na razie na środku salonu walają się przycięte tuby, czekając na oklejenie czymś przyjaznym dla kocich pazurów. Co jest pocieszające – koty zabawiają się przeskakiwaniem przez nie, polowaniem na siebie po obu końcach, a wszystkie gonitwy obowiązkowo muszą przechodzić przez środek przynajmniej jednej.

Na pierwszy ogień idzie balkon. Jak się koty na nim zajmą, to my w mieszkaniu będziemy mogli spokojnie, bez natrętnej asysty, zająć się tworzeniem tuneli.

Related Images:

Facebooktwitter