Szpital na peryferiach ponownie

Jak ja nie lubię dnia kastracji. Nie lubię ogniście, ze szczerego serca i z przytupem. Bardzo.

Już samo zawiezienie dwóch transporterów pełnych kociąt gdziekolwiek to jest wyczyn nie lada. Ja mam 155 cm wzrostu i nie wyglądam jak Pudzian, a transporterki same ważą prawie 3 kg, a w środku jeszcze około 4-5 kg kotów. Do tego oczywiście są wielkie i nieporęczne.

Droga – ponad 20 km przez całą Warszawę. Zabieg – trauma. Zwykle mam dużo dziewczynek, więc trwa to i trwa… A potem przywozi się do domu takie smętne, wiotkie jestestwa zamiast tych ślicznych kociaków.

Najbardziej zmartwiło mnie, że nie mam gdzie kociaków ulokować, żeby spokojnie dochodziły do siebie. Wcześniej pożyczyłam klatkę wystawową, która co prawda zajęła mi pół pokoju, ale zamknięte w niej kociaki nie miały jak się szwendać, najwyżej trochę się wspinały po ścianach. Klatkę niestety musiałam oddać – i co teraz?

Kocurki wcześniej doszły do siebie i koniecznie chcą łazić. W akcie desperacji zamknęłam je w brodziku – daleko nie pójdą. Wysłałam dno kocem i podkładami higienicznymi, dałam im wodę i niech tam na razie siedzą. Dziewczynki śpią grzecznie, zostawiłam je więc w transporterkach.

Najpierw zamknęłam drzwi do łazienki, żeby dać kociętom trochę spokoju. Nadir włączył syrenę i odśpiewuje mi tam protest-song, wtóruje mu Hodża. Matki usłyszały płacz dzieci i pobiły się między sobą pod drzwiami. Nie miałam wyjścia – otworzyłam drzwi.

Dziewczyny siedzą i pilnują. Transporterki blokują drogę do sedesu. VaiPer warczy na złe obce zapachy. Nadir wyje w brodziku. Koteczki śpią. Pandemonium.

Rozważam ucieczkę do Argentyny.

Ps. Jeśli czeka Cie kastracja futrzaka, koniecznie przeczytaj o opiece po zabiegu.

Podobne opowieści:

Related Images:

Facebooktwitter

5 thoughts on “Szpital na peryferiach ponownie

  1. Biedulki. Dobrze, ze za chwile nie beda juz pamietac :*

  2. pogodynka2013No Gravatar

    Kociaki to łobuzy, uwielbiam podglądać ich zabawy;)

  3. AgnieszkaNo Gravatar

    Tygryziołek, mam zgryza – kotka moich Rodzicieli była na zabiegu tydzień temu, ale weterynarz nic nie wspominał o zdjęciu szwów!!! Zapomniał czy same się rozpuszczą? Help, próbuję jej pomóc na odległość :(

    • TygryziołekNo Gravatar

      Przeczuwam w jasnowidzeniu, że wewnętrzne się rozpuszczą, a zewnętrzne trzeba zdjąć. Po 10 dniach od zabiegu :)
      Co ten lekarz taki roztrzepany?

  4. AgnieszkaNo Gravatar

    Rzeźnik jakiś chyba :/ Dzwonię do Rodzicieli, niech działają… Dziękuję!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *