Jak zwykle dzień po kastracji jest już dniem jak co dzień. Kociaki świrują ile sił, ściany opierają im się z lepszym efektem, ale przedmioty nie przyspawane na stałe do podłoża tylko śmigają po mieszkaniu.
Tym razem obyło się bez kaftanów bezpieczeństwa. Jedynie Nasira zaraz pierwszego dnia wydłubała sobie jeden szew, ale bez większej szkody dla procesu gojenia. W tej chwili już śladu po własnozębnym zabiegu nie ma, a goi się na nich jak… nie wiem na czym, na kociętach? ;)
Chłopaki już w ogóle mają gojenie za sobą, toteż zwykle wychodzą do nowych domów szybciej, niż dziewczęta. Tym razem jako pierwszy wyjechał Hodżysław. Hodża zamieszkał z nową rodziną około 60 km od Warszawy. Miał trochę trudności z przystosowaniem się do nowego otoczenia, nie chciał jeść dopóki reszta stada nie przyszła, ale już jest wszystko w porządku. Jest kotkiem bardzo nakolannym i chyba wybrał sobie panią domu na swojego ukochanego człowieka :)
Podobne opowieści:
- Nadszedł czas kastracji
- Szpital na peryferiach
- Ogłoszenie parafialne 2
- Pożegnania są do luftu
- Kotek dla dziewczynki
Related Images:


Nie.potrafię.skomentować.takie.są.rozkoszne.