Opieka nad kotem po kastracji jest technicznie prosta, ale wykańczająca emocjonalnie. Kot po wybudzeniu jest osowiały, nie do końca kontaktuje i ogólnie wygląda tak, że się serce kraje. Bardzo łatwo jest dostać psychozy i spędzić pół dnia na sprawdzaniu co 5 minut czy kot oddycha, czy serce mu bije i czy się biedak nie dusi.
Nie wiem, czy to norma, ale moim wszystkim włącza się szwendaczek i próbują chodzić po mieszkaniu. Zwykle na tym etapie łapy jeszcze ich nie słuchają, więc zwierzak zatacza się i przewraca, co oczywiście nie wpływa pozytywnie na proces gojenia. Konieczne chcą leżeć wówczas na swoich ulubionych miejscach – na fotelu czy drapaku.
Mogłabym oczywiście zamknąć je w transporterkach i przeczekać, ale jakoś nie mam serca. Pracowicie chodzę za nimi, podtrzymuję, podsadzam na wyżej położone miejsca, pilnuję kiedy chcą zejść, żeby je przenieść. Obserwuję ile razy i jak często piją.
W pierwszych godzinach jeszcze nie powinny jeść, natomiast mogą pić. Dodatkowo jeszcze mogą się zdarzyć (i często zdarzają) wymioty, więc trzeba być czujnym jak ważka w locie. Bezsenna noc po kastracji, spędzona na pilnowaniu, żeby sobie nie zrobiły krzywdy, to standard. Trzeba obserwować, czy nie pojawiają się jakieś wycieki ropne z rany, krwawienie, czy wymioty nie są nazbyt silne, czy kot nie ma kłopotów z oddychaniem czy nie ma innych niepokojących objawów. Koty, tak jak ludzie, mogą różnie reagować na narkozę. Jedne metabolizują ją gładko, inne się męczą. Jedne śpią, inne wymiotują po kątach.
Często czytam na forach pełne lęku wypowiedzi osób, które maja przed sobą to doświadczenie albo są w jego trakcie. Za każdym razem przepełnia mnie współczucie, bo wiem jak strasznie stresująca dla właściciela jest to sytuacja, zwłaszcza kiedy robi się to pierwszy raz. Są chwile, kiedy naprawdę chce się usiąść i płakać ze strachu i bezradności nad tym strzępkiem kota.
Na szczęście następnego dnia nasz kochany kot jest znowu sobą i można odetchnąć z ulgą.
Chyba, że mamy dziewczynkę – wtedy zaczyna się jazda z pilnowaniem, żeby nie rozszarpała sobie szwów. Jeśli kota za bardzo interesuje się raną, może być konieczne założenie kołnierza albo kaftanika, który uniemożliwi jej sięgnięcie zębami. Kiedy kotów jest kilka i pozostałe pomagają w rekonwalescencji wylizywaniem rany, kaftanik jest niezbędny, chyba, że chcemy narażać kota na przedłużanie procesu gojenia w nieskończoność.
Kot w kołnierzu albo kaftanie jest kotem w skrajnej depresji. Komunikuje to całym sobą, wpędzając właścicieli w stres i poczucie winy. Trzeba się temu oprzeć aż do chwili, kiedy rana zasklepi się na tyle, że nie ma niebezpieczeństwa ponownego jej rozszarpania. A jeśli kicia chwyta zębami nitki – może to trwać nawet kilka dni.
Takie 10 dni w kołnierzu i kaftanie przetrwaliśmy przy okazji operacji Vaiperka, która była też naszym pierwszym doświadczeniem tego typu. Popełniliśmy wtedy wiele błędów – z lęku, z braku doświadczenia, z niewiedzy. Gdyby to się zdarzyło teraz, biedak nie musiałby aż tyle się męczyć z tym abażurem na łbie. Teraz przy kastracji kociaków kaftanik zakładam dziewczynkom na jeden-dwa dni i wszystko goi się dobrze. Tym razem tej przyjemności doświadczyła tylko BeanSi, bo ChiLee w ogóle się raną nie interesowała. Grzeczna dziewczynka.
A ze straszno-śmiesznych historii: natknęłam się kiedyś na forum na wypowiedź „pani fachowiec”, która doradzała początkującej właścicielce kota, żeby nie szła do weterynarza, który każe zakładać kaftanik. Bo to zły weterynarz jest. Przyznam, że ręce mi opadły. Raz, że straszy dziewczynę; dwa, że wciska jej jakąś straszliwą bzdurę – że kaftanik to zło (a może wręcz Zło?). Po założeniu kaftana kot dostanie zapewne zapaści, wypadnie mu sierść i oczy oraz się zaślini. No ratunku. Kaftan jest po to, żeby rana się szybciej zagoiła, a nie z powodu sadystycznych zapędów weterynarza!
A wracając do kastracji dziewczynek – po około 10 dniach trzeba ponownie zakolędować do weterynarza na zdjęcie szwów. Jeżeli nie dopilnowaliśmy kota, może się zdarzyć, że rana nie będzie jeszcze zagojona i weterynarz zaleci jeszcze kilka dni rekonwalescencji. Jeśli wszystko będzie ok, samo wyjęcie szwów to dosłownie 10 sekund. Nitki zawiązane są po obu końcach rany na supełki, weterynarz obcina jeden supełek i pęsetą wyciąga nitkę, która powinna gładko się wysunąć. I voila! Kot jak nowy.
Przeczytaj również:
Podobne opowieści:
- Szpital na peryferiach
- Z niezbędnika „kociej mamy” – piórka na patyku
- Małe biedne kotki
- Nadszedł czas kastracji
- Rekonwalescentki
Pamiętam, że jeszcze kilka lat temu, gdy sterylizowałam pierwszą kotkę, kaftaniki w ogóle nie były w uzyciu – weterynarze wyznawali pogląd, że rana „musi oddychać” i kołnierz był niezbędny (inna sprawa, że rozmiary tak małe, jak na kota były rzadkie i biedna kocica musiała chodzić w… obciętej górze 5-litrowej butelki po wodzie). Może więc ten pogląd wciąż pokutuje..
Witam serdecznie.Bardzo fajny artykul…My z moim chlopakim jestesmy wlasnie po 2 nieprzespanych nocach….czuwalismy oboje nad naszym wykastrowanym kocurkiem aby nie lizal rany bo nie zalozylismy mu kaftanu aby nie poddawac go dodatkowo na stres…rana sie zasklepila…kocurek ma sie swietnie…wlasciciel musi zawsze odpowiadac za swojego pupilka…jesli poddajemu go zabiegowi musimy sie liczyc z tym ze trzeba sie kotkiem opiekowac tak jak czlowiekiem..pozdrawiam :)
siema calkiem fajny blog szkoda ze musze ciagle w pracy siedziec i szef poczytac nie da
:) genialny wpis… właśnie jestem po nieprzespanej nocy, gdyż co chwila musiałam sprawdzać jak się mój kastrat czuje i czytając powiem szczerze ubawiłam się bo ta psychoza właśnie dotyczyła mnie… czy nic mu nie będzie…? kiedy mu przejdzie…? …co ja mu zrobiłam? ale przeczytanie wpisu uspokoiło mnie na tyle że nie ja jedna przeżywam jakby mi go ktoś ukraść chciał :) :) a ja nie oddam ;) pozdrawiam serdecznie i dziękuje za uspokojenie mnie o 2 w nocy :) a dlaczego o 2 w nocy? nie mogłam spać i musiałam jeszcze doczytać czy nic mojemu pupilowi nie będzie :) dzisiaj już jest sobą mruczy i warczy na mnie na zmianę :)
Karo, byłaś bardzo dzielna!
Pozdrowienia dla Ciebie i głaski dla kotka :)
Ja już wpadałam w tą psychozę ale zostałam uspokojona. Dziękuję za ten wpis. „Mama” Leona ?
Moja kotka dzisiaj jedzie na wyciąganie szwów, ale pamiętam jak po sterylizacji (moja pierwsza sterylizacja), co chwila sprawdzałam czy kotka oddycha! Nie przespałam dwóch nocy, ponieważ skutki narkozy były takie, że przez dwie nocy była na w pół przytomna… Nie chcę tego przechodzić jeszcze raz, ale mam w domu jeszcze 4 kotki, którym sterylizacja by się przydała. Kaftanik już posiadam, ale tak jak napisałaś, użyłam go jedynie przez dwa pierwsze dni, kiedy musiałam uważać, żeby nie narobiła czegoś niewłaściwego ze szwami… Te dwa dni byly naprawdę ciężkie!
Ja również serdecznie dziękuję za pełen „wsparcia i oparcia” wpis. Moją kotkę po dzisiejszej sterylizacji mąż przywiózł do domu, gdy wróciłam z pracy… myślałam, ze się poryczę jak ją zobaczyłam taką zataczającą się, miauczącą i syczącą na mnie… Teraz śpi ale już się boję co będzie gdy się w nocy obudzi… Ale widzę, że moja kotka nie pierwsza i nie ostatnia :) Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam wszystkich „kociarzy” :)
Moj misiek kastrowany o 11 a juz prawie sprawny, lecz leje lzy bo mysle ze mnie znienawidzi ;(
Witaj, piszę do Ciebie z desperacji…. mam ogromny problem z kocurkami po kastracji a myślę że może Ty będziesz umiała nam pomóc, nie mam dużego doświadczenia i nie umiemy sobie poradzić, nasze dwa kocurki już są , czwarty dzień po kastracji i od kidy ocknęły się z narkozy nie mogą przebywać w jednuym pomieszczeniu bo reagują na siebie agresją, skaczą do gardeł syczą itd. [:(] nas z mężem nie było od wtorku i córa z zięciem się nimi opiekowali, wydzwaniali do nas bezradni i myśleliśmy że przesadzają ale wróciliśmy do domu i próba konfrontacji zakończyła się rozdzieleniem ….. nikt ze znajomych nawet koleżanka ze schrooniska nie wie co robić….nikt nie spotkał się z taką reakcją… to są braciszkowie którzy od maleństwa razem się bawili spali myli a teraz bestie… z jednym córa była przedwczoraj u weta bo ponoć dziwne miał skurcze grzbietu i łapał powietrze… dał mu zastrzyk na uspokojenie i powiedział że to wynik stresu że ma jakieś objawy wrażliwego grzbietu….. i tyle. Nie wiemy czy przeczekać i izolować je czy puścić żeby walczyły….boimy się że mogą sobie coś zrobić.. Czy możesz nam pomóc, co możemy zrobić?
Na pewno nie puszczać ich teraz żeby walczyły. To nie jest walka o pozycję w stadzie, tylko (najprawdopodobniej) wynik jakiejś traumy i nie chcę rzucać bezpodstawnych podejrzeń, ale najwyraźniej z czasu kastracji. Nie wyobrażam sobie, co się musiało stać, że aż tak reagują.
Przede wszystkim odizolować aż się uspokoją. Ja bym je szprycowała teraz środkami uspokajającymi. To nie jest może zdrowe, ale nie wyobrażam sobie teraz zostawić je tak. Weźcie od weta jakiś środek, niechby nawet hydroxyzynę, jeśli umiecie podawać tabletki. Raczej bym poszła do innego lekarza niż ten, który kastrował, na wszelki wypadek :/
Ostrożne połączenie można rozważyć dopiero, jak stwierdzicie, że nie wpadają w panikę na nagłe odgłosy i poruszenia. Obaj. Jeśli jeden zareaguje nerwowo, drugi natychmiast wpadnie w panikę i zabawa zacznie się na nowo. Przygotujcie się psychicznie na długi okres oswajania obu na nowo z wami i z sobą nawzajem. Miałam przypadek traumy w stadzie – jeszcze po dwóch miesiącach koty atakowały się w reakcji na nagły dźwięk.
Dużo cierpliwości i uwagi będziecie musieli im dać teraz. Powodzenia.
Ja właśnie przechodzę podobną sytuację z moimi kocicami. Syczą na siebie i buczą. Mam nadzieję, że to przejdzie jak wydobrzeją..
Pozdrawiam
Wpisy są z 2013 roku, natomiast może ktoś teraz będzie miał podobny problem i moja odpowiedź mu się przyda.
Syczenie na siebie po kastracji może być wynikiem po prostu innego ZAPACHU. Nie ma się co martwić i jest to normalne.
To samo się zdarza, gdy w domu mamy 2 lub więcej kotów, jeden jedzie do weterynarza na jakikolwiek zabieg(niekoniecznie kastracji), a gdy wraca ma na sobie inny zapach (samej lecznicy, czy nawet środków do przemywania ran). Dla kota, który został w domu jego ulubiony kumpel/kumpela jest OBCYM kotem, właśnie przez zapach.
Także wtedy rozwiązanie jest proste: dajemy kotom czas. Rozdzielamy je najlepiej na dwa pokoje, a „obcemu” dajemy czas na nasiąknięcie zapachem domu.
Po kilku godzinach, czasem dniach, sytuacja wróci do normy :)
Sama tak miałam z moim maluchem, gdy wrócił do domu po zastrzyku. Rezydentka syczała i prychała. Małego wzięłam do osobnego pokoju, czasem pocierałam go kocem, ściereczką, zabawką, które pachniały domem i po kilku godzinach był SPOKÓJ i sytuacja wróciła do normy.
Pozdrawiam
Szkoda, że nie można tu lajkować :) LAJK!
Zapomniałam dodać że kotki są i nasze i córy bo mieszkamy razem i wspólnie przebywamy i opiekujemy się kocurkami a wyjazd nasz był niestety konieczny. Lecz wiedzieliśmy że zostaja w dobrych rękach wsród ludzi którzy je kochają i są z nimi bardzo związane. Nie mieliśmy zadnych problemów po kastracji naszego poprzedniego kocurka który był z nami 14 lat…
Mój kocurek od wczoraj kastratem, obudził się jak dojechaliśmy do domu, była ok 10 ta , po czy m wstał i co moment padając zaliczałpodłogę raz w jedną stronę, raz w drugą. Poszedł potem spać, tak do ok.16 tej….zjadł, wypił, a wieczorem ze zdumieniem na niego patrzyliśmy, bo zachowywał się jak zwykle, gdyby nic się nie stało, nasz strach miał wielkie oczy. Dzisiaj też jest ok., :):)
Kastrować do roku, bo później wiele to nie daje, gdyż dalej znaczy, może tylko mniej cuchnie. Nasz 7 letni z winy mojej i itd
a ja muszę się stale nad nim opiekować bo jak ja ją kłade to ona chce się wydostać
To normalne. Wielu kotom włącza się szwendaczek i koniecznie chcą chodzić, a co gorsza – skakać. Oczywiście nie można im na to pozwolić, a oczy trzeba mieć dookoła głowy, dlatego opieka nad kotem po zabiegu jest taka wymagająca i wyczerpująca. :)
Witam,
mój kot był kastrowany 21.03 i od tego czasu co ok.1,5h wypróżnia pęcherz.Chcialam spytać czy to normalne,czy moż złapał jakieś zapalenie?
To raczej nie jest typowe. Myślę, że konsultacja z wetem byłaby dobrym pomysłem.
witajcie dopiero odkryłam to forum moja kicia wczoraj została wysterylizowana i obawiam się że mnie znienawidziła za to ponieważ reaguje syczeniem,warczeniem a o wzięciu jej na ręce nie ma mowy. poza tym chowa się pod kanapę potem wychodzi i kładzie do swojego koszyczka i śpi.martwię się bo jest apatyczna i nie je i co najgorsze prawie nie pije ale korzysta z kuwetki.
Jak korzysta z kuwety, to chyba pije? Może w nocy, jak jest cicho i spokojnie?
Kicia ma prawo jeszcze dziś być nieco osowiała, zwłaszcza jeśli jest kotem dorosłym. Jeśli do jutra stan będzie się utrzymywał, można się zacząć martwić i konsultować z wetem.
Jeśli nosi kaftanik lub kołnierz – to może potęgować jej zdenerwowanie.
Mój kot dzisiaj był kastrowany. Nie dostał jednak narkozy, tylko „głupiego Jasia”. Nie było żadnych problemów z wymiotami, wybudzeniem go (obudził się w gabinecie ale w domu wstał na łapki od razu jak tylko weszłam do kuchni i dotknęłam szeleszczącego opakowania, co zwykle zwiastuje smakołyk).mija piąta godzina od zabiegu a mój kocurek mruczy, je, pije, korzysta z kuwety i wskakuje na parapet. Jest jeszcze osowiały, cichy i zagubiony ale cieszę się, że wraca do siebie. Jest naszym małym szczęściem :]
Witam :) mój kotek dzisiaj był kastrowany, ma 10 miesięcy. Wystąpiły problemy z narkozą bo to straszny dzikusek i jeszcze doszedł do tego duży stres związany z transportem i nowym miejscem… ale w końcu usnął jak suseł :) właśnie mijają 3 godz od zabiegu. Mikuś jest jeszcze bardzo słabiutki. Też włączył mu się szwendaczek więc biegam za nim i pilnuję żeby nie zrobił sobie krzywdy. Zmartwił mnie fakt, że często wymiotuje więc postanowiłam poszukać pomocy w internecie. Dzięki Bogu trafiłam tutaj i troszkę się uspokoiłam :) teraz oczywiście czeka mnie bezsenna noc. Psychoza murowana ;) dziękuję za ten wpis i pozdrawiam :)
Witam, dzisiaj jest 3 doba po kastracji mojej 7 miesięcznej kotki. Właśnie przechodzi depresję kaftanikową, śpi cały czas, a jak się obudzi, to obrażona na cały świat.
Sam zabieg nie wiem jak wyglądał ale podanie „głupiego Jasia ” odbyło się w mojej obecności. Podanie go w tylny mięsień łapy, powoduje wyskok kota w górę z przeraźliwym wyciem……koszmar!!!!
Do tej pory mam doła i poczucie winy.
Ona ma depresję kaftanikową a ja pooperacyjną.
„Kot w kołnierzu albo kaftanie jest kotem w skrajnej depresji. Komunikuje to całym sobą, wpędzając właścicieli w stres i poczucie winy…”
Ja to właśnie przechodzę i owy cytaty doprowadził mnie do płaczu,ze śmiechu na szczęście ;)
Moj kot (Tito) jest tak ambitnym kotem,że „rozlizał” sobie jajeczka po kastracji ;/ No dramatoza i teraz chodzi na wstecznym po domu w kołnierzu, a ja z duszą na ramieniu idę do pracy i zostawiam go samego :(
Witam, mam 4 letnią kotkę, którą wczoraj poddałam zabiegowi sterylizacji i pojawił się problem. Kicia strasznie się mnie boi, ucieka przede mną, gdy próbuje jej dotknąć zaczyna przerażająco jęczeć. Dziś już sama sobie radzi, ale wczoraj potrzebowała mojej pomocy, nie mogłam jej nie dotykać. Martwię się bardzo, że jej to nie przejdzie i nawet po zagojeniu rany będzie się mnie bała pamiętając, że jej to zrobiłam narażając na ból.
Czytałam na wielu forach jak zajmować się kotką po sterylizacji i aż mi łezki leciały jak czytałam, że inne kotki przychodziły do właścicieli, kładły się na kolanach, a ja mojej nie mogę pomóc.
Jutro mam ją zabrać do weterynarza na podanie antybiotyku, ale nie wyobrażam sobie włożenie jej do transportera, serce pęka słysząc ten jęk.
Czy czyjaś kotka zachowywała się podobnie ?
Czy jej to przeszło?
Jak się nią opiekować ? Zostawić, i nie dotykać, czy na siłę towarzyszyć kici?
Ona przed zabiegiem była już agresywna i tylko ja mogłam Ją dotykać, teraz nie może nikt.
Proszę o pomoc !
Nie bój się będzie ok. Moja kotka tydzień temu miała zabieg sterylki (dość specyficzny, bo okazało się, że już kiedyś była sterylizowana tylko niedokładnie i został w niej jednej jajnik i fragment macicy, teraz było to wszystko dokładnie usuwane – dodam, że kotka to znajdka i nie znam jej przeszłości).
Pierwszego i drugiego dnia w ogóle nie można było jej dotknąć, warczała i chciała przebywać w ciszy i spokoju gdzie znalazła ją w łazience na dywanie – i tam miała legowisko przez kolejne 2 noce. Później zaczęły się już jaja – zaczęła próbować wskakiwać na blat w kuchni, na biurka i parapety… trzeba było jej pilnować na każdym kroku.
Jak już przestało ją wszystko boleć – kot zamienił się w innego kota, już przychodzi, każe się głaskać, wiecznie głośno mruczy. Zupełnie inne zwierze, do tej pory gryzła i miała wszystkich gdzieś…
U mojej kotki pojawił się jeszcze odczyn na szwy, ale rana na szczęście nie paprała się aż tak bardzo, już teraz po antybiotyku i nadmanganianie potasu wygląda bardzo ładnie i w czwartek jedziemy na zdjęcie szwów.
Niestety, ubranko pooperacyjne z niej spadało, więc podjęliśmy bolesną decyzję o kołnierzu, już tydzień się w nim porusza i jest całkiem ok.
Mam nadzieję, że Twoja kotka, również szybko wydobrzała po zabiegu :)
Mój kocurek był kastrowany 2 dni temu. W trakcie budzenia się oczywiście zaczął łazić po domu bez celu, zasikał mi parapet i ostatecznie wylądował, dla własnego bezpieczeństwa i mojego spokoju, na parę godzin w transporterze umieszczonym blisko kaloryfera, gdyż najwidoczniej chciał być w jego okolicy. Dopiero po 12 godzinach od zabiegu zamiauczał do mnie niepewnie (normalnie jest dość gadatliwy), więc uznałam, że jest w miarę przytomny i dostał miskę, żeby trochę zjadł. Wedle zaleceń Pani weterynarz, najpierw pozwoliłam mu zjeść tylko troszeczkę, a po ok 30 minutach, stwierdzając, że nie ma odruchu wymiotnego po narkozie, dostał miskę na stałe. Oczywiście wodę miał cały czas pod dostatkiem, ale wolał się napić z zalanej wodą miski po płatkach stojącej w zlewie, niż z własnej, na podłodze ;)
Zaraz po jedzeniu (była już 1:20 w nocy) kot stał się w pełni sobą i zaczął dokazywać (szarpanie żaluzji, włażenie na głowę i ogólnie robienie tarabanu), zwłaszcza, że nieźle się wyspał tego dnia. W efekcie został standardowo wygoniony za drzwi pokoju. Teraz zachowuje się jak gdyby nigdy nic i nie ma żadnych niepokojących objawów, poza tym, ze ranka nieprzyjemnie pachnie. Oczywiście mnie to niepokoi (tak, tak, psychoza), gdyż nigdzie nie mogę znaleźć rzetelnej informacji na ten temat. Nie wiem, czy konieczne jest założyć kotu kołnierz, żeby się „tam” nie lizał, bo szwy ma tylko wewnętrzne, rozpuszczalne. Je normalnie, pije normalnie, załatwia się i zachowuje normalnie, nie ma nadzwyczajnie ciepłych/zimnych uszek ani łapek, nie widać żadnej ropy na rance, tylko miauczy trochę innym tonem, no i ten zapaszek. Może ktoś tutaj ma podobne doświadczenia i powie mi, czy to normalne, czy z jego kotem tez tak było i wszystko się ładnie zagoiło, bo jeżeli ma mieć jakiś stan zapalny, to pojadę na kontrolę zanim się zaogni (teoretycznie leki przeciwzapalne i antybiotyk maja działać do jutra, więc chyba nie powinno się tam nic jeszcze dziać). No ale niepokój jest, aż mi się przypomina jak było ze mną jako dzieckiem po szczepieniach ;)
Paulino, kastrowałam sporo kotków, ale nigdy nie miałam do czynienia z zapaszkiem z rany. Najlepiej zadzwoń do dowolnej całodobowej lecznicy i zapytaj lekarza – albo przynajmniej jutro skonsultuj się z wetem.
U kocurka rana jest (a przynajmniej powinna być) niewielka, jeśli jej nie narusza, nie rozwala – nie ma potrzeby zakładac kołnierza.
Tydzień temu moj 17 miesięczny kocurek byl kostrowany….Obudzil się szybko i następnego dnia po zabiegu juz dokazywal..załatwial potrzeby raz dziennie. .no mocz dwa razy dziennie. ALE od wczoraj? Robil siusiu i kupkę okolo 10 rano wczoraj i dzis mamy godz 6.00 i nic .Zaraz 24 godziny.W prawdziwe zajadl dwa razy dziennie i pije mniej niz przed zabiegiem. Jest śpiący i malo aktywny..A byl b.zabawowym kotem Dzis idę o 8.00 do wet..Czy to normalne…pozdrawiam.
Dziś mój kot miał kastrację….Ma 8 miesięcy. Został uśpiony,zabieg trwał 30 minut może nawet mniej. Zabrałam go do domu jeszcze śpiącego , wybudził sie gdzies około po 1,5 godziny. Chodził jak pijany :-) chciał jeść wiec mu dałam.Zjadl i poszedł spać i tak cały dzień . W miedzy czasie zanosiłam go do kuwety na siusiu. Teraz słyszę jak chodzi po mieszkaniu.
Czyli wszystko dobrze. To super :)
Witam,
czy to normalne, ze kotek (8msc) zesikał się na podłogę 6 dni po kastracji? Nigdy wczesniej mu sie to nie zdarzyło. Za jednym zamachem mial przeprowadzany równiez zabieg wycięcia zmiany na uchu i przez to biedny ma kolnierz. Ogolnie wydaje sie, ze przeszedl zabieg dobrze, po ok 24 h, jak doszedl do siebie to zaczal szarpac kolnierz, niestety kosztem pazurka, ale poza tym incydentem, je, pije normalnie, przymila sie do nas, normalnie tez trafial do kuwety.
Martwie sie, ze moze zesikal sie ze złości ( nastapilo to dnia, kiedy musialam po urlopie isc do pracy) ale moze to wahania hormonalne po kastracji?
pozdrawiam
Nie, to nie jest związane z kastracją. Przyczyny trzeba szukać gdzie indziej.
A co robi Tosiek zaraz po powrocie do domu po kastracji? 1. Zaczął szwędaczkę po domu?, ogłupiały oczywiście.
2. Jak przyczaił mnie w kuchni, że siedze przy stole, to na kolanka chciał ( zabrudził mnie troszkę, bo ruszył rane, ale co tam- odpierze się?)
3. Po jakiejś godzinie pomogłam mu zejść i troszkę zwymiotował
4. Pokręcił się znowu, to na drapak, to na parapet z asekuracją oczywiście ( dobrze mieć pod ręką młodszego brata, czasem też muszę siusiu zrobić?)
5. zdążyłam jeszcze odkurzyć( w tym czasie nasz Tosiek drzemał u brata na kolanach)
6. Od 12 mniej więcej znów śpi na moich kolanach zawinięty w kocyk?. Dobrze, bo sie nie kręci niepotrzebnie. Źle- plecy mnie już zaczynają boleć☺. Młody( mój brat) musiał rozwiesić pranie i zrobić to co ja zaczęłam( jak mi przykro?).
7. Aby do 16. Zmiana warty bbędzie bo pańcia( moja mama?) wraca i zmieni mnie.
To się nazywa dobra organizacja opieki! Zdrowia dla Tośka :)
Dzięki. dzisiaj mamy drugi dzień po kastracji i Tosiek w pełni wrócił do normy:
1. Dalej zawzięcie atakuje mojego męża :D
2. Nadal dokucza współlokatorowi, którym jest 10-letni kundelek
3. Czarna rozpacz była, bo chciał wyjść na dwór i weź takiemu przetłumacz, że nie może. Dzisiaj poszliśmy na kompromis, założone zostały szelki, smycz i na tarasie siedział przez chwilke. kotek zadowolony i reszta domowników też, bo tzw. papy już nie darł:D a wierzcie, żałośnie tak zawodzi, że kastracja to mały pikuś.
4. TERRORYZM swój dalej wprowadza, więc mówcie co chcecie ale nie ważne ile macie zwierząt ani jak długo będziecie je mieli w domu, to prawdziwy kot (w naszym przypadku ma rok) podporządkuje sobie wszystkich domowników bez różnicy czy dwunożnych, czy czworonożnych:) NIECH KOT BĘDZIE Z WAMI!
Tosiek wrócił do pełnej sprawności i już nie pamięta o kastracji, a Wy zdobyliście Odznakę Opiekuna Kota Po Kastracji. Gratuluję ;D
:D DZIĘKUJEMY!
W życiu nie czytałam tak przesadzonej i egzaltowanej realcji z opieki po kastracji. Ale dzięki, uśmiałam się :) :) „psychoza”, „strzępek kota”….taaa.
Po przeczytaniu takiego opisu gdybym nie miała za sobą już tego doświadczenia uznałabym ze czeka mnie i mojego kota straszliwe doświadczenie i przeżywałabym kompletnie niepotrzebny stres. A tak naprawdę zabieg jest prosty, krótki a po zabiegu kot (kocur) szybko dochodzi do siebie. Oczywiście że jest parę godzin półprzytomny i się zatacza bo jest po narkozie. Nic w tym jednak ani strasznego ani dramatycznego. Taki wpis może zupełnie niepotrzebnie kogoś kto nie ma doświadczenia ze kastracją kota przerazić. Kotkę również sterylizowałam i chociaż to już trochę większy zabieg niż kastracja kota, to jednak również ani dramatyczny ani straszny. Kotka szybko doszła do siebie a opieka nie była uciążliwa. Nie trzeba demonizować takich zabiegów bo można kogoś zniechęcić, a trzeba sterylizowac koty, szczególnie wychodzące.
Witam, jestem po drugiej kastracji kotki, ale dalej panikuje.serce mnie boli jak patrzę na moją biedną Kalinke.zamknęłam ją na trochę w transporterze, aby pospala i nie chodziła za bardzo.oczywiście potrwalo to z 2 godz bo zrobiło mi się jej szkoda.wyszla, probowalam założyć jej kaftanik po poprzednim kocie ale oczywiscie nie dała sobie go założyć a szarpac jej nie będę.nie wiem czy moge spokojnie zasnąć w obawie że w nocy to rozdrapie albo rozgryzie.mija dopiero 10godzina po operacji.mam ją pilnowac całą noc czy myslicie ze bedzie grzecznie spala( teraz spi w swoim ulubionym miejscu)
Pomocy! Jak uniknac tego kolnierza dla kota? Mój wczoraj został wykastrowany i probuje sie podrapac po tym miejscu do tego stopnia,ze zaczepia krawedzia,,abażura,,
Kasiu, kołnierz jest po to, żeby kot nie gryzł i nie wylizywał miejsca zabiegu. Nie bardzo rozumiem jak się ma drapanie do kołnierza – przecież kołnierz jest na szyi? Nie chodzi Ci przypadkiem o wylizywanie?
Jeżeli zaczepia kołnierzem o coś, o co nie powinien, potrzebujesz może dłuższego kołnierza?
Trudno cokolwiek powiedzieć – nie piszesz czy Twój kot to kocur czy kotka (domyślam się tylko, że pewnie kocur, bo wet kotce raczej zaordynowałby kaftanik), nie piszesz w jakim jest wieku (młode koty szybciej się goją), nie piszesz ile godzin jest po zabiegu i jak wygląda gojenie. Nie piszesz dlaczego ma kołnierz – czy naruszał ranę po zabiegu?
Dzień dobry:)
Moje dwie kicie mialy kastrację w środę 16.12. Jedna z nich od wczoraj nie robi kupy, czy jest sie czym martwic?
Druga ma depresje kaftanikową. Lezy plackiem, prawie w ogóle się nie przemieszcza, do miski z jedzeniem nie chce podchodzić. Dopiero jak podsunę jej pod pyszczek to zje. Poza tym zaczela mi sikac w różnych miejscach, w legowisku, na lozku a dzisiaj to i w karton w którym leżała. Czy minie jej to po zdjęciu kaftaniku?
Proszę o porade:)
i jak minęło?
Mój kstrowany był rano, o 13 odebrany z przychodni, o 14 wszamał miskę karmy i szaleje, rana nie była zszywania, wylizuje sam i się sama goii. Ale kocurek ma 5 miesięcy. Bardziej zły był na Panią doktor bo po powrocie do domu tulił się jak nigdy.