FrouFrou nas opuszcza. Zamieszka w Łodzi w panią Magdą i panem Piotrem.
Na moje oko była to miłość od pierwszego wejrzenia, choć pani Magda jeszcze przez dobrych kilka minut próbowała testować samą siebie i nie mogła się zdobyć na wypowiedzenia finalnego: ta i żadna inna.
W domu znowu szpital. Maleńka, przywieziona do domu po kastracji, wyczołgała się tylko z transporterka i położyła obok. Natychmiast zleciało się rodzeństwo i matka, żeby zaopiekować się rekonwalescentką. Szczególnie FajfOklok się przejął, tulił ją i wylizywał.
Kiedy FrouFrou odpoczęła i nabrała trochę sił, zaczęła wylizywać brzuszek. Bałam się, że będzie wygryzać nitki, więc zapakowałam ją w kaftanik. Jak widać – najnowszy model paryski ;).
Jakoś ją to strasznie wkurzyło, więc poszła do mamusi, żeby się poskarżyć i odebrać kolejną porcję pieszczot.
Kilka godzin po kastracji, kiedy już zmetabolizowała narkozę i doszła całkiem do siebie, wrócił jej humor i chęć do zabawy. Ganiała za zabawkami, tłukła się z rodzeństwem – dzień jak co dzień. Tylko zdaje się kaftanik jej nie leżał bardzo, bo jak się na niego uwzięła, to w ciągu niecałych 2 godzin rozszarpała go tak, że nie było czego zbierać.
Chciałam jej założyć kolejny, ale broniła się jak lew. Obserwowałam, czy nie szarpie nitek, ale tylko wylizała sobie dokładnie brzuszek, oczyściła ranę i zostawiła w spokoju. I bardzo dobrze – rana zagoiła się przepięknie, blizna nie ma nawet centymetra, a jak sierść odrośnie, nie będzie śladu po operacji.
Podobne opowieści:
- Nadszedł czas kastracji
- Rekonwalescentki
- Opieka nad kotem po kastracji
- BanSai szykuje się do wyjazdu
- Szpital na peryferiach ponownie
Jaka mądra Frufrunia, że sama nie wyjmowała sobie szwów, brawo!
I podziwiam gustowny kaftanik, w najmodniejszym beżu, świetnie w nim wygląda :-)
pozdrowienia!
Inspirował mnie Warsaw Fashion Man :D