Czarna Tylda jest kotem niepokornym.
Nawet czasem podda tyły i odsłoni brzuszek, ale i tak zaraz machnie łapą i spróbuje kocich zapasów. Bardzo szybko odstraszyła wszystkie koty, bo nie ma sposobu, żeby się do niej przytulić czy choćby przejść obok, bo zaraz rzuca się z łapami. Do tego skacze wszystkim na plecy.
Co gorsza – skacze na plecy wychodzącym z kuwety. Rusałki trzy razy się rozglądają wokół, zanim wejdą do środka, a potem długo się zastanawiają czy w ogóle wychodzić. Sama Tylda wybiega z kuwety na pełnym gazie. W końcu ona WIE, że w tym domu skaczą wychodzącym na plecy.
Póki była malutka wszystko było jej wolno. Ale teraz ma już pół roku i powoli zmienia jej się zapach na dorosły. VaiPer i TaiChi już jej nie pozwalają na bezczelność, kiedy za mocno szaleje, dostaje łapą po łbie i nie pozostaje jej nic innego, niż pokazać brzuszek na przeprosiny. Co prawda macha jeszcze łapą, ale tylko dla zasady.
Rusałki z kolei się jej boją. Zaczepia je strasznie i dręczy, a one uciekają sycząc. Do zabawy zostaje Czarnej tylko Bielutka. ChiNa też czuje się przy niej nieswojo, ale z drugiej strony trochę się rozhasała i daje się małej od czasu do czasu zaprosić do zabawy.
Co prawda te zabawy do złudzenia przypominają poważne bójki, z podchodami, zaczajkami i groźnymi pozami, ale w końcu krew się nie leje, ale na koniec wyglądają na całkiem pogodzone – więc chyba wszystko w porządku.
Nie mogę się doczekać, aż Czarna Tylda nauczy się przytulać. Na razie nie ma cierpliwości do przytulania się i od razu przechodzi do łapoczynów, a reszta kotów nie potrafi się odnaleźć w tej sytuacji i nie wie jak zareagować.
Przytulanie, szybko przytulanie!
Jaka ona już jest duża! Na ostatnim zdjęciu, koło ChiNy, wygląda jakby była prawie tej samej wielkości. A piękna jak nie wiem!