Czas leci i nieubłaganie zbliża się chwila, kiedy dom zaroi się piszczącymi maluchami.
PaiLu chodzi z wielkim brzuszkiem wydętym na obie strony. Po TaiChi aż tak nie widać, bo kudłata jest niemożebnie, ale jak się dotknie jej boków to czuć wielkie krągłości.
Obie ciężarne koteczki jedzą jak sikorki – tyle ile ważą. Słoik karmy, który normalnie wystarczał na tydzień, teraz schodzi w 3-4 dni. Najchętniej spędzają czas w pozycji horyzontalnej, wyciągnięte na całą długość. Śpią całymi dniami, tylko zmieniają co jakiś czas miejsce na mniej nagrzane, bo upał dokucza.
Ożywiają się dopiero wieczorem, kiedy jest nieco chłodniej, a do domu wlatują całe zastępy owadów. Widać wtedy wyraźnie, że dodatkowe obciążenie nie obniża ich ruchliwości i entuzjazmu do połowów. Szczególnie TaiChi wieczorami praktycznie biega po ścianach, a z upolowanego zwierza ma pełny wieczorny posiłek.
Zazdrościmy.