Nie zdążyły się dni odliczyć, nie zdążyłam się podenerwować w oczekiwaniu, nie przespać kilku nocy – bo szybko i bez zbędnego hałasu FaJing wydała na świat cztery puchate kuleczki.
Trochę byłam zaskoczona, bo moje dziewczyny preferują godziny nocno-wczesnoporanne, w związku z czym w okolicach terminu po prostu nie sypiam. A tym razem nie dość że niespodziewanie, to jeszcze w środku dnia.
Ale nie koniec niespodzianek na tym. Oczekiwaliśmy trzech kluseczek, bo tyle FaJing pokazała nam na usg. Po trzecim odprężyłam się więc i spokojnie sobie notowałam godziny narodzin, wagę i inne informacje na temat kociąt. Ponieważ malutkie są bardzo nieporadne, przystawiałam je pracowicie do mlekopoju, żeby od razu sobie podjadły. Nagle patrzę – a FaJing przybiera się do kolejnej akcji porodowej! Nie minęło kilka minut – jest czwarta kuleczka. No to dawaj cały ambaras od nowa – mycie, suszenie, kontrola, karmienie.
Zgodnie z tradycją naszej hodowli – przeważają dziewczynki. Nawet mocno przeważają: 4/4. Tak, cztery zdrowe, silne dziewczyny. Pierwiastek żeński mocno się nas trzyma :)