Się pozmieniało. Laleczki poszły do nowych domów i zewsząd dochodzą mnie teraz kojące wieści na temat tego jak szybko zadomowiły się w nowych miejscach.
(jeśli nie widzisz zdjęcia, kliknij ponad tym napisem)
Jako ostatnia wyszła Luna. Dopóki spędzała czas z siostrami, dużą frajdę sprawiało jej straszenie DaKotków. Wpadała do sypialni i robiła lekki kipisz, aż biedne DaKotki chowały się pod kojec. Odkąd została sama, układ sił musiał ulec zmianie. A zmienił się w taki sposób, że Luna i Dariusz stali się najlepszymi kumplami, duetem godnym miana tajfunu. Ale w końcu i Luny zabrakło, więc mała trójca zgodnie zaczęła broić na potęgę we własnym gronie.
Sytuacja w stadzie była bardzo dynamiczna, a tymczasem PaiLu powoli zbliżała się do dnia rozwiązania. Na krótko przed spodziewanym terminem dostałam pewnego ranka ataku paniki, że jestem kompletnie nieprzygotowana na przyjęcie kolejnych maluchów. Wyścielone pudełko czeka, już od kilku dni bawimy się z PaiLu: ona przychodzi i wszystko rozrzuca, potem ja układam kocyk i podkład higieniczny schludnie na miejscu. I tak w kółko. Ale pudełko to za mało: trzeba przearanżować przestrzeń, zgromadzić środki czystości, pieluszki i rozmaite inne niezbędne utensylia, koty umieścić tam, gdzie nie będą przeszkadzać, żeby się dziewczyna nie denerwowała, że stado stoi pod drzwiami i energicznie domaga się otwarcia.
Rzuciłam się w wir porządków. Wyszorowałam łazienkę, która robi zwykle za porodówkę. Uprzątnęłam pokoje. Porządnie wszędzie poodkurzałam. Umyłam kuwety. Zebrałam kocie zabawki do koszyka. Zaglądam kontrolnie do PaiLu, która właśnie ustabilizowała się w transporterku robiącym za kocią budkę z widokiem na pokój. Patrzę, a ona leży sobie na bielutkiej poduszce i cichutko prze!
No to za transporter i do łazienki!
I tak oto 21 sierpnia, trochę niespodziewanie, dołączyły do nas 3 niebieskie dziewczynki i jeden chłopczyk.
PaiLu wyraziła chęć pozostania w transporterku ze względu na przezroczyste drzwiczki, które pozwalają jej na bieżąco kontrolować otoczenie. W pudle nie miała tego komfortu – teraz widzę jak duża to dla niej różnica.
Maluchy są zdrowe, chowają się świetnie – osiągnęły cieszący oko stan, kiedy wyglądają jak tłusta parówka: mają wielkie głowy i równie wielkie brzuszki. Widać, że nie głodują :)
gratulejszyny na kociej mamy i zdrowka dla calej rodzinki :)