Chwilowo nie mam czasu żeby się ogarnąć i napisać sensowną notkę, więc wpadam tylko przelotem, żeby zdać relację z najważniejszych wydarzeń weekendu:
- Dziś w nocy pierwszy kociak stanął na własnych łapach! Jedna z śnieżynek-mainecoonek to zrobiła, a ja oczywiście nie miałam telefonu pod ręką, żeby to sfotografować czy nagrać.
- Ostatni rusałek ma już do połowy otwarte jedno oczko i tak jakby zaczynało się też otwierać drugie! Pozostałe mają już całkiem otwarte, ale jeszcze nie reagują. Mainecoony już dawno patrzą na świat wielkimi niebieskimi oczami, wyglądają jak małe alieny: wielka okrągła biała głowa i dwoje olbrzymich ciemnych migdałowych oczu. Prześliczne!
- RUSałki mają już imiona! BanSzi (Bean Si) – dziewczynka, a chłopaki: BanZaj (Ban Sai) i BakSzysz (Bach Szisz). Dla mainecoonek w sumie też mam imiona, ale jeszcze nie jestem do końca przekonana. Muszę wybrać dwa z trzech i mam problem decyzyjny. Imiona są na C, a dokładniej: na Ch. Tak, jest zmyłka – nie idę alfabetycznie. Zresztą pierwsze imiona dla rusałek, jakie wymyśliłam, były na S, więc o mały figiel zrobiłabym jeszcze większą zmyłkę.
A dla ucieszenia oka zapraszam do obejrzenia filmiku z małymi potworkami. Ostrzegam: zamienia mózg w budyń! :)
Podobne opowieści:
- Koniec bezimienności
- Szczęśliwa trzynastka
- Królowa przy nadziei
- Atak (przesłodkich) klonów
- Skarby Abisynii
Ja to bym tak mogla calymi godzinami siedziec i patrzec na takie malenstwa :) Słodziaki