Wyjeżdżamy na tydzień. Koty muszą zostać w domu we własnym towarzystwie, odwiedzane tylko co jakiś czas przez naszą sąsiadkę, Hanię.
Zostawiliśmy Hani karteczkę z dokładnymi instrukcjami oraz stos puszek opisanych kolejnymi dniami tygodnia. Ponieważ wychodziliśmy z domu o 8 rano, koty dostały śniadanie jeszcze od nas. Potem przyszła Hania i dała im śniadanie jeszcze raz. Podejrzewam, że koty nie posiadały się z radości.
Karmieniem przejmuję się trochę mniej niż sprzątaniem kuwet. Hania nie ma zwierząt i może to być dla niej trudne doświadczenie ;). Trzymajcie kciuki za Hanię.
A uprzedzając trochę fakty – w następnym odcinku pojawi się piękność z chłodnej północy – kotka Agnieszki i Pawła, Clio. Stay tuned!
Podobne opowieści:
- Jedziemy na wycieczkę, bierzemy kota… albo nie.
- Savoir-vivre przy stole
- Powrót właścicieli marnotrawnych
- Kastracja a SUK
- I po wakacjach…