Półki za książkami to świetna kryjówka. Można tam znaleźć chwilę spokoju, zdrzemnąć się z dala od ludzi i reszty stada. Można się tam schować przed wizytą u weterynarza. Świetnie się też nadają jako kryjówka dla matki z dziećmi, co jednak – nie wiedzieć czemu – nie budziło jakiegoś szczególnego entuzjazmu ludzkiej części stada i PaiLu musiała zrezygnować z tego świetnego miejsca na rzecz kartonowego pudła.
Przez długi czas na ulubionej przez koty półce było zrobione specjalne wejście dla kotów – kilka książek, zamiast stać, leżało jedna na drugiej, tworząc nad sobą wygodny prześwit. Koty potrafiły się nim przesmyknąć nawet w pełnym biegu, goniąc jeden za drugim. Do czasu.
Do czasu aż PaiLu nauczyła AnaTemę, że jak się dobrze zahaczy pazurem i pociągnie, to się robi więcej miejsca. Rano natykaliśmy się na stosy książek na podłodze i niewinne spojrzenia: ja? ależ skąd! nawet nie dotknęłam tego!.
I tak, półka po półce, ksiązki były odsuwane do samej ściany, tak, zeby się nie dało za nie wejść. Koty są niepocieszone. Siadają teraz z przodu, ale to nie to samo!
Za późno się zorientowaliśmy, że jak małej kici pazurem nie szło, to pomagała sobie zębami. Ze szczególnym upodobaniem gryzła twarte oprawy. Najbardziej szkoda nam pięknego albumu na temat zbiorów z galerii Pittich i Uffizi, który przewieźliśmy na własnych garbach z Włoch (a ciężki jest jak nieszczęście) i który szczególnie cieszył nasze oczy.
Podobne opowieści:
- Nowa dostawa żarcia
- Każde miejsce do zabawy jest dobre
- Mamo, a on mnie spycha!
- Tunel-leżanka dla kotów
- Fotostory – Drapak balkonowy