Kastracja a SUK

Idąc dalej tropem badania kotów zauważyłam, że na forach i kocich stronach często można się natknąć na informację, że po kastracji większość kotów zapada na schorzenia układu moczowego, tzw. SUK (syndrom urologiczny kotów). Na SUK składać się mogą: zapalenie pęcherza, kryształy i kamienie, krwiomocz, utrudnione oddawanie moczu – w dowolnych konfiguracjach.

Taka jest też powszechna wiedza: po kastracji prędzej czy później kot zapadnie na SUK i trzeba mu dawać odpowiednią karmę.

Rozmawiałam z wetem na ten temat, jako że mamy kastrata w domu i chciałabym mu zapewnić optymalne warunki do zachowania zdrowia jak najdłużej. Pani Wet powiedziała, że odchodzi się już od autorytatywnego łączenia kastracji i SUK.

Albowiem po pierwsze primo: badania niekoniecznie to potwierdzają.

Ludzie trzymają w domu z reguły zwierzęta kastrowane, nietkniętych jednostek jest relatywnie niewiele, toteż siłą rzeczy badania w tym kierunku prowadzone były właśnie na dużej liczbie kastratów i nieporównywalnie mniejszej liczbie kotów niekastrowanych.  Tych ostatnich było zbyt mało, by móc różnicować koty pod tym względem.

A po drugie primo: koty rzeczywiście mają wrażliwy układ moczowy, ale na to, czy choroba się rozwinie czy nie, ma wpływ wiele czynników i to na ogół działających razem.

Na pewno wpływ mają uwarunkowania genetyczne, ale też kiepskiej jakości karma, otyłość, brak ruchu, stres czy infekcje. Nie fakt kastracji, ale zła dieta, wylegiwanie się całymi dniami i zbyt mało wypijanej wody to główni wrogowie kociego zdrowia.

(Tu podziękowałam Matce Naturze, że VaiPerka uczyniła kotem dużo pijącym, a dziewczyny w-miarę-pijącymi).

Pani Wet też podkreśliła, że mokre żarcie jest w diecie ważne, bo jest – no właśnie – mokre i dostarcza siłą rzeczy więcej wody niż suche. Zwłaszcza, że nie wszystkie koty chcą pić.

I tak sobie zaczęłam rozmyślać na ten temat i doszłam do dwóch konkluzji.

1. Fontanny dla kotów to nie jest wymysł zgniłego kapitalizmu dla ludzi, którzy nie mają co z kasą zrobić (no dobra, trochę przesadziłam, aż tyle nie kosztuje), ale rozsądny produkt kupowany w rozsądnym celu. Jeśli kot ma dzięki temu więcej pić, to wydatek jest usprawiedliwiony.

2. Może jednak nie przesadzam z ilością mokrej karmy? Moje koty dostają mniej więcej połowę dziennej porcji w mokrym, bo tak je przyzwyczaiłam i teraz mi szkoda im odmawiać. Wielekroć dostawałam uwagi, że to za dużo, że inni dają malutką puszeczkę na dwa koty, dla smaku tylko itp. I wiecie co – chrzanić to. Niech żrą mokre, jak lubią – wyjdzie im to tylko na zdrowie.

Podobne opowieści:

Related Images:

Facebooktwitter

4 thoughts on “Kastracja a SUK

  1. Ojej z tym mokrym to jak nasza Gajka. Dała by się pochlastać za nie. Kiedyś chcieliśmy ominąć jeden mokry posiłek, bo późno już było, ale szybko zmieniliśmy zdanie kiedy włączyła się syrena i nie chciała się wyłączyć. Mądry kotek. Nie da się oszukać :-)

    A z piciem też nie mamy problemów, ale gdyby były, to chyba w naszym przypadku lepiej niż fontanna sprawdziłby się kran. Umywalka to najulubieńsze miejsce kotka. Może się w niej rozpłaszczyć, poćwiczyc akrobatyczne przechadzki po krawędzi, dopingować przy myciu zębów, sprawdzić czy się oko nie rozmazało podczas make-up’u… no tyle możliwości. i jeszcze ten intrygujący szum kapiącej wody… potem koniecznie trzeba spróbować co nakapało. świeżo i smacznie ;-)

  2. No nasza na mokre raczej nie chce patrzeć, ewentualnie ryba ale od czasu do czasu. Taki to już MCO że tylko suche by jadło. Fontanna pewnie pojawi się za jakiś czas. A zgodzę się z @gatita kran to najlepsza rzecz. Mam wrażenie, że z niego wypija więcej niż z miski – wystarczy odkręcić i już leci pić :-) A różnicę widać na wyjazdach do rodziny, kiedy nie ma dostępu do kranu – od razu rzadziej i mniej sika. Dlatego fontanna będzie następnym zakupem po drugim kocie :-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *