W ramach życia towarzyskiego w weekend udałam się z wizytą do LaLity i LaDonny. Laleczki przeprowadziły się do nowych domów ponad 2 miesiące temu i przez ten czas wyrosły i wypiękniały.
Nie pamiętały mnie już oczywiście, ale ten zapach tysiąca kotów, emanujący z mojej torebki i ubrań, działa zawsze. Kicie starannie obwąchiwały moje rzeczy, utrzymując początkowo dystans, ale szybko się oswoiły i przyszły na mizianki i smyranie piórkami na patyku.
Charakter im się nie zmienił. LaLita nadal jest tą śmielszą siostrą, poszukującą uwagi i rozrywek. LaDonna jest bardziej zdystansowana, woli najpierw poprzyglądać się z boku i ewentualnie podejść kiedy sama o tym zdecyduje. Natomiast obie są przesłodkie i kochane, kręciły się wokół mnie, dawały się głaskać i brać na ręce. Teraz nazywają się Psotka i Pchełka – nie muszę chyba tłumaczyć która jest która! Psocą i skaczą zgodnie, a potem równie zgodnie tulą się i myją nawzajem.
(jeśli nie widzisz zdjęcia, kliknij ponad tym napisem)
Wyglądają na szczęśliwe w swoim domu. Mają fantastyczny drapak, ukochane pudełka i przestrzeń do gonitw, zainstalowały sobie Kocią Czarną Dziurę za kanapą, służą swojej ukochanej pani za poduszkę (słowo! widziałam zdjęcia!), a LaDonna-Pchełka ma dodatkowo wielkie Centrum Rozrywki w postaci pięknego akwarium, w którym pływają zachęcająco nader atrakcyjne przekąski. Siedzi tam często, wpatrując się intensywnie i czekając cierpliwie na ten decydujący moment, kiedy będzie mogła się do nich dostać.
To niesamowite uczucie oglądać dwa piękne, duże, prawie już dorosłe koty i widzieć w nich – w układzie kości, sylwetce, oczach – te okruszki, którymi były jeszcze kilka miesięcy temu. A na sam koniec, przy pożegnaniu, wzięta na ręce LaLita przytuliła się do mnie całą sobą i moje serce kompletnie się rozpłynęło.
A jeśli ktoś nie wierzy, że rzeczywiście podstawową jednostką zakocenia są dwa koty, to niech popatrzy na Laleczki. Kot w stanie pojedynczym jest jak pół kota. Dopiero kiedy ma towarzystwo, pokazuje najfajniejsze, najzabawniejsze i najsłodsze strony swojej futrzastej natury.
Dziękujemy za miłe spotkanie i zapraszamy ponownie.
W pełni się zgadzam ze stwierdzeniem, że dopiero dwa koty to jest to :-)
Człowiek nie jest w stanie zapewnić takiego wachlarza zabaw jaki zapewni drugi kociak. Gonitwy, kocie „zapasy” i później właśnie wzajemne mycie to coś nieosiągalne przy jednym kocie.
Zgadzam się Panie Rolandzie, nikt i nic nie zastapi kotu drugiego kota. Dlatego proponuję, by Magda sprzedawała rusałki w dwupakach. Umie je zareklamować jak nikt inny, więc raczej nie będzie miała problemu ze zbytem szaroburych wariatów:)
„Kot w stanie pojedynczym jest jak pół kota. Dopiero kiedy ma towarzystwo, pokazuje najfajniejsze, najzabawniejsze i najsłodsze strony swojej futrzastej natury.”
pozwolę sobie zacytować Pani słowa na fb:) oczywiście z podkreśleniem skąd pochodzą.
Zgadzam się z nimi w 100% jako teoretycznie posiadaczka i właścicielka dwóch RUS chłopaków. Praktycznie-kto tu kogo posiada?;)odwieczne pytanie:)
nie wyobrażam sobie już domu bez Naszych dwóch Chłopaków i z góry polecam innym dokocenie albo od razu dwa Futra:)