Pochmurny poranek. Idę zrobić sobie herbatę. Wlewam wodę do dzbanka z filtrem. Muszę to robić kubeczkiem, bo wieczorem nikomu nie chciało się pozmywać i duży dzbanek nie mieści się pod kranem.
Pod prawą pachą mam VaiPera, którego fascynuje woda z kranu. Sięgam kubkiem nad jego grzbietem, bo łobuz przesunąć się nie chce. Pod lewą pachą mam TaiChi, którą z kolei fascynuje ciurkanie wody przez filtr. Stoi z mordką wciśniętą w otwór, przez który nalewam. No, moja panno, ciebie muszę odsunąć – chyba, że chcesz mieć kubek wody na głowie.
Miziam się o puchate futerka i jest mi dobrze.
Czasami się zastanawiam, co sobie o nas myślą sąsiedzi, jeśli zaglądają nam w okna. Z tymi kotami łażącymi wokół i wpychającymi się pod ręce… no, co tu kryć – 80% gospodyń domowych tego nie poleca. ;)