Po wielu tygodniach namysłów, podejmowania i odrzucania postanowień, rozważania wszystkich za, przeciw i być może, podjęliśmy ostatecznie decyzję.
Dziś wieczorem PaiLu pojechała do narzeczonego. Będzie co ma być. Narzeczonym jest piękny kocur z hodowli Ewjatar, Punto Kaptown
Ponieważ jest to pierwszy raz, nie jest pewne, czy zostanie uwieńczony sukcesem. Na razie nasza dziewczynka chowa się po kątach, warczy i syczy. Punto jest doświadczonym kocurem i łatwo się nie poddaje, mamy więc nadzieję, że jakoś przełamie dziewczęcą wstydliwość PaiLu.
Wróciliśmy do domu na chwilę przed burzą. Maine coony są leko zaniepokojone tym, ze wróciliśmy sami i szukają po kątach niebieskiej. Nam też jest trochę łyso bez niej. To tylko kilka dni, ale i tak zdenerwowanie nas nie opuszcza. Byle przetrwać noc, a rano zadzwonimy zapytać, jak się czuje nasza maleńka.
Podobne opowieści:
- Dwa wesela i…?
- Po pierwszej randce
- Drugi pierwszy znak
- Co się stało temu krzesłu?
- Każde miejsce do zabawy jest dobre
Powodzenia w pierwszym „dokoceniu”.
ojej Punto to tatuś naszej Gajki :-))) powodzenia!
No to będziemy „kuzynkami” :))
I jak ? :)
Udało się udało ?
Jak to zniosła Pai Lu ?
PaiLu wróciła do domu dopiero wczoraj wieczorem. Jak się zbiorę w sobie, to wszystko opiszę :)