Gdy jeden z kotów umiera

Gdy jeden z kotów umiera, pozostałe przechodzą żałobę, tak jak ludzie. Widzą, że kogoś brakuje, więc czekają lub szukają. Brakuje stałego elementu środowiska, więc są zestresowane. Oprócz braku znajomego towarzysza, zmienia się też hierarchia, dokładając pozostałym kotom powodu do stresu.

Tak jak ludzie, niektóre koty przeżywają żałobę krócej, inne dłużej. Mówi się, że zwykle trwa to od 2 tygodni do 6 miesięcy – więc spory rozrzut. Niektóre koty wyraźnie cierpią, inne zdają przechodzić ten okres lekko. Jedne stają się bardziej wycofane, inne przeciwnie – o wiele bardziej tulaśne i kontaktowne.

Wśród częstych reakcji są:

  • Zakłócenia snu
  • Zmiana nawyków żywieniowych
  • Brak zainteresowania zabawą
  • Płacz, miauczenie, nawoływanie
  • Utrata apetytu, a nawet odmowa jedzenia
  • Natrętne powracanie do miejsc, gdzie utracony towarzysz miał zwyczaj przebywać
  • Siedzenie w ciszy i samotności, wpatrywanie się w ścianę lub za okno
  • Uciekanie, chowanie się

©Magdalena Koziol, +48 606757001, info@kotdoskonaly.pl, www.kotdoskonaly.pl

Niektórzy badacze uważają, że koty pojmują śmierć podobnie jak małe dzieci – nie rozumieją, że jest to już stan stały, niezmienny. Jednocześnie pojmują sam koncept bycia martwym i to, że co jest martwe, już nie ożyje. Biorąc to pod uwagę, wiele osób zaleca, by pozwolić kotom na kontakt z martwym ciałem towarzysza (lub właściciela – bo przecież dokładnie to samo dzieje się, gdy kotu umiera człowiek). Koty często wówczas starają się obudzić zmarłego, liżą go i obwąchują. Kiedy przekonują się, że to nic nie daje, uspokajają się trochę – strata i brak są trochę bardziej oswojone i zrozumiałe. Właściciele często mówią wówczas, że ich koty po tym nie szukają zmarłego towarzysza, najwyraźniej rozumieją, że nie wróci. Oczywiście jest to niemożliwe, kiedy śmierć nadejdzie poza domem, choćby u weterynarza czy w szpitalu.

Śmierć członka stada zaburza całą strukturę życia. Koty zauważają brak jednego zapachu w woni domu. Legowiska i inne miejsca, wcześniej zajęte, teraz są do wzięcia. Stado ustala nowe zasady funkcjonowania. Czasem ludzie zauważają, że inny kot przejmuje niektóre zachowania zmarłego, tak jakby go zastępował. To nie do końca jest prawda – w układzie sił zwolniły się pewne obszary, miejsca, zachowania więc inny kot je przejmuje. Zmarły kot najpewniej wywalczył sobie te przywileje i skutecznie bronił ich przed innymi. Nie ma znaczenia, kto “pełnił obowiązki” wcześniej, nie jest to wspominanie zmarłego towarzysza, tylko normalna dynamika stada.

Zdarza się też, że pozostałe koty ożywiają się po śmierci towarzysza – stają się bardziej towarzyskie, chętniej się bawią, częściej proszą o pieszczoty. Dzieje się tak zwykle w przypadku nieśmiałych kotów, których zmarły towarzysz był bardziej dynamiczny i zdecydowany. A w niektórych przypadkach można się mocno zdziwić, bo dopiero kiedy zabraknie sprawcy, widać, że wcześniej zastraszył i zdominował pozostałe koty, które teraz dopiero zaczynają się czuć bezpiecznie.

Kotu w żałobie warto pomóc przejść ten trudny okres. Przede wszystkim trzeba otrzymywać rutynę dnia. Rutyna daje kotom poczucie bezpieczeństwa, a już i tak zmiany rutyny w wyniku braku towarzysza są nieuniknione. Niech więc wszystko inne pozostanie takie samo przez następne dni – godziny karmienia, zabawy, itd.

Druga rzecz: trzeba kotu dać pełne zrozumienie. Jeśli chce się chować – pozwolić mu na to, czujnie monitorując tylko czy aby na pewno je i pije. Nie wyciągać na siłę, nie głaskać. I odwrotnie – jeśli będzie potrzebował kontaktu, zająć się nim, głaskać, przytulać, nie złoszcząc się, że taki jest uciążliwy. W każdym wypadku warto oferować kotu rozrywki, nowe zabawki, smakołyki, zajmować go czymś i rozpraszać jego smutek. Jeśli kot przechodzi żałobę bardzo ciężko, warto rozważyć i skonsultować z weterynarzem włączenie leków uspokajających.

©Magdalena Koziol, +48 606757001, info@kotdoskonaly.pl, www.kotdoskonaly.pl

Trzecia rzecz, o której ludzie zwykle nie myślą – trzeba zwrócić uwagę na to, jak właściciele przeżywają żałobę. Koty są wrażliwe na ludzkie emocje i doskonale je wyczuwają. Im bardziej ludzie są zmartwieni, tym bardziej kot jest zdenerwowany. A jeśli towarzyszą temu zachowania mające na celu pocieszanie kota (i siebie przy okazji), jak natrętne tulenie, płacz w futro, przemawianie głosem pełnym smutku i tym podobne, jest wielce prawdopodobne, że takim zachowaniem utrwalimy w kocie smutek, depresję, a w dalszej kolejności wywołane trudnymi emocjami niechciane zachowania, od załatwiania się poza kuwetą do agresji włącznie.

Bardzo ważnym pytaniem, które zadają sobie właściciele kotów jest: czy sprowadzić do domu kolejnego kota, by rozproszyć samotność ulubieńca. Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Warto wziąć pod uwagę, że jedna wielka zmiana po drugiej może być dla kota zbyt ciężka do zniesienia. Jeżeli kot ciężko przeżywa żałobę, warto dać mu ją przeżyć do końca i dopiero wtedy myśleć o towarzystwie. Jeżeli widać, że kot szybko się otrząsnął, odżywia się normalnie, a jego zachowanie nie odbiega od poprzedniego (wziąwszy pod uwagę zmiany wynikające z dostępności zasobów, które wcześniej zajmował zmarły kot), można pomyśleć o drugim kocie szybciej. Znam przypadki, kiedy opiekuńczy kot natychmiast zaakceptował i objął opieką kociaka przyniesionego w kilka dni po śmierci towarzysza. Znam tez takie, kiedy kot długo nie potrafił zaakceptować sytuacji i ustalić z nowo przybyłym sensownej hierarchii, a tylko wycofywał się i smutniał coraz bardziej.

Duża w tym rola człowieka, by pomagał kotu radzić sobie z nową sytuacją i smutkiem, nie przenosił na kota swojego przygnębienia, nie zaniedbywał go, ale obserwował uważnie i zawsze starał się zrozumieć. Szanujmy koci smutek.

Podobne opowieści:

Related Images:

Facebooktwitter

19 thoughts on “Gdy jeden z kotów umiera

  1. Mysmy nie wytrzymali i kilka dni po naglej smierci Haniutka przyszly do domu dwa malutkie kociaki. Miskun co prawda z milosci sie nie posikal, ale przynajmniej miala jakies zajecie. Ale to nie dla niej, a dla nas wzielismy maluchy, pare dni bez Hani byly straszne. Ale moze warto powiedziec, czy mozna nowego kociaka wziac od razu czy lepiej dac kotom domowym (albo jednemu, jesli jeden tylko zostal) czas?

  2. Szkoda, ze nie wiedzialam tego wczesniej…
    Przeczytalam niedawno calutkiego bloga, moze nie calkiem po kolei i stwierdzam, ze wszystko sie zgadza! podziwiam styl, lekkosc piora (klawiatury?) i umiejetnosc obserwacji.
    Od prawie 8 lat mieszkamy z 2 MCO i czesto sie zastanawiam co tam siedzi w tych kocich lebkach….
    Zabuell

    • TygryziołekNo Gravatar

      Bardzo dziękuje za miłe słowa :)
      Podziwiam wytrwałość i jestem wdzięczna, że przeczytałaś to wszystko. Czasami sama nie mogę uwierzyć, że przez te lata aż tyle napisałam – i ile sie przez ten czas nauczyłam :)

  3. Trafilam tu calkiem przypadkiem, najpierw przy poszukiwaniu porad opieka nad kotem w kolnierzu. Nasza „duza” Brenda miala w lutym operacje na oczy – obustronne Entropium dolnych powiek. I tak mnie wciagnelo….
    Twoje obserwacje i spostrzezenia sa bardzo prawdziwe, napisane rzetelnie ale lekko i z humorem. Swietnie sie czyta i oglada. No i sporo mozna sie dowiedziec np. o kociakach, o wystawach, o rasowcach itd.

  4. Przygarniam koty bezdomne daje jeść odrobaczam w zimie spiął w domu jak chcą a przeważnie chodzą koło domu i lubią polować , już pożegnałem tak 5 kotów kotów ktore umarły choroba nerek , rak czy coś innego , ostatniego zabił samochód 5 dni temu , maił około 4,5 roku nie była to droga ruchliwa , bardzo byłem do niego przywiązany , teraz przeżywam śmierć jego bardzo , już sobie mówię że więcej nie pomogę bo innym kotom bo zawszę to się wiąże potem z cierpieniem jak odchodzą , one wszystkie rozumiały co do nich mówię i co chce

  5. smutny 46No Gravatar

    Myślę że koty są bardzo mądre mają rozum i są ważnym stworzeniem bożym , Mam 46 lat miałem obecnie dwa koty , niedawno przeszedłem zbieg w szpitalu , prowadziłem rozwiązły tryb życia ,przed zbiegiem w szpitalu uświadomiłem sobie że mogę już nie obudzić się i odejść z tego świata , pomyślałem poco mi była to dom jak nie mam kogo zostawić i co sie stanie z moimi dwoma kotkami jak bym odszedł z tego świata , Obiecałem bogu że wrócę na odpowiednią drogę i przystąpię do spowiedzi po zabiegu , zerwę z dotychczasowym życiem , zabieg się udał wróciłem do domu kotki ktoś z rodziny dokarmiał czekały na mnie , minęły ze 3 dni zapomniałem o obietnicy złożonej Bogu modlitwie i zacząłem myśleć o dawnym sposobie życia , minęły jeszcze z 3 dni i samochód zabił mi jednego kotka bardzo byłem do niego przywiązany , mieszkam sam w domu zawsze wracałem żeby go nakarmić rezygnowałem z wyjazdów bo on był najważniejszy a on mnie bardzo lubił i rozumiał mówiłem do niego a on wtedy oczka mróżył na potwierdzenie , byliśmy najlepsi przyjaciele , takich nie miałem w śród ludzi , Jego śmierć była przypomnieniem myślę o obietnicy złożonej Bogu przed zabiegiem operacyjnym , znowu uklęknąłem przed Bogiem i zapytałem

    • Wiem co czujesz:( ja tez straciłam 2.11.2018 mojego przyjaciela najlepszego:( Nie mogę się pozbierać i znieść tego,ze jego już nie ma:(

  6. Moj kot Rubik jest bardzo chory od kilku miesiecy . Czekam na wyniki bo mialam troche zle diagnozy dla niego i go zle leczono Jest to moj pierwszy kotek i nie mialam doswiadczenia , Rubik przyszedl do mnie i zostal . Kocham go bardzo i jak odejdzie to bede tesknic i nigdy go niezapomne .

  7. Odszedl moj najkochanszy Rubik
    I mam dziwne wyniki z roznych to badan i wycinkow jezeli ktos bedzie mial problem z kotem ( to bede zagladac na strone i napisze )mam na uwadze choroby z pyszczkiem .

    • Moja Nutka odeszła w poniedziałek. Zaczęła zwracać żółcia, poszłam do weterynarza a on bez badań stwierdził zaklaczenie i dał pastę. Stan kota z godziny na godzinę gorszy, po 12 godzinach kot bez kontaktu i tak już zostało. Była niedziela, wszystko pizamykane a mój weterynarz mnie zbyl. Myślę że już wtedy wiedział że postawił zła diagnozę. W poniedziałek z rana badania, usg, rtg, biochemia. Ostatecznie wyszło że kotka miała chora wątrobę, dostała silny środek i nie była w stanie go rozłożyć i on jej zatrul cały organizm. Weterynarz mówi że pewnie umarła na serce bo to Maine coon ale ja mam wyniki u innego lekarza i wiem już co hej było. Jestem załamana, to ja ją zaprowadził am do niego, zgodziłam się na leczenie. Lekarze się mylą, trzeba uważać, robić badania bo kot nie pokaże że coś mu jest. Mam w domu jesxxe Suzi, to brytyjska. Bardzo się zmieniła po śmierci Nutki, czeka na nas pod drzwiami, przychodzi do łóżka, domaga się pieszczot, czasami bardzo natarczywie, chyba tęskni. Jednak nie jest w stanie zastąpić Nutki. Mco mają psi charakter, koleżanka podpowiada żebym wciela kolejnego Mco ale boję się, bólu, że i tak nie zastąpi Nutki, że to był wyjątkowy kot, moja kudlata córeczka. Jak się trzymasz? U mnie wszystko świeże, często płaczę, nie sądziłam że się tak przywuaze. Cierpisz jeszcze, czy jest już lepiej?

      • TygryziołekNo Gravatar

        Tak mi przykro. Przytulam wirtualnie.
        Z czasem jest lepiej, łatwiej.
        Nutki nikt nie zastąpi, ale serce umie kochać wiele istot. Daj mu szansę. Nie zamiast, ale oprócz Nutki. Nutka zawsze będzie jedyna. Trzymaj się.

  8. Moja Nutka odeszła w poniedziałek. Zaczęła zwracać żółcia, poszłam do weterynarza a on bez badań stwierdził zaklaczenie i dał pastę. Stan kota z godziny na godzinę gorszy, po 12 godzinach kot bez kontaktu i tak już zostało. Była niedziela, wszystko pizamykane a mój weterynarz mnie zbyl. Myślę że już wtedy wiedział że postawił zła diagnozę. W poniedziałek z rana badania, usg, rtg, biochemia. Ostatecznie wyszło że kotka miała chora wątrobę, dostała silny środek i nie była w stanie go rozłożyć i on jej zatrul cały organizm. Weterynarz mówi że pewnie umarła na serce bo to Maine coon ale ja mam wyniki u innego lekarza i wiem już co hej było. Jestem załamana, to ja ją zaprowadził am do niego, zgodziłam się na leczenie. Lekarze się mylą, trzeba uważać, robić badania bo kot nie pokaże że coś mu jest. Mam w domu jesxxe Suzi, to brytyjska. Bardzo się zmieniła po śmierci Nutki, czeka na nas pod drzwiami, przychodzi do łóżka, domaga się pieszczot, czasami bardzo natarczywie, chyba tęskni. Jednak nie jest w stanie zastąpić Nutki. Mco mają psi charakter, koleżanka podpowiada żebym wciela kolejnego Mco ale boję się, bólu, że i tak nie zastąpi Nutki, że to był wyjątkowy kot, moja kudlata córeczka. Jak się trzymasz? U mnie wszystko świeże, często płaczę, nie sądziłam że się tak przywuaze. Cierpisz jeszcze, czy jest już lepiej?

    • Weszłam na stronę i przez przypadek wrzucił się ten sam post. Jest już trochę lepiej, dalej nie mogę sobie wybaczyć, tak jak jest napisane w artykule Suzi czescuowo przejęła zachowania Nutki. Przychodzi domagać się pieszczot, chodzi za mną, może nie zawsze ale nie robiła tego. Myślę że była zdominowana. Teraz też siedzi koło mnie. Ona chyba nie tęskni. Boję się, że to się powtórzy, nie tak to inaczej, nie nagle to że starości ale ból zawsze będzie. I że biorąc teraz kociaka będę go porównywalna i być może się zawiode. Dziękuję Ci za odpowiedź i słowa wsparcia. Niewiele osób mnie rozumie i mój smutek. W pracy wręcz niektórzy się śmieją że przecież to był tylko kot i z drwina pytają ile będę jeszcze nosiła żałobę. Nie ma dnia, chwili żebym o niej nie myślała, szukała jej wzrokiem po mieszkaniu, nie wierząc w to co się stało. Czytałam o diecie Darf, wiesz coś wiecej o tym? Rozglafalabys się za nowym kociakuem na moim miejscu? Patrzę na stronie hodowcy od którego ja kupiłam, czy przypadkiem nie ma kociąt urodzonych w dniu śmierci Nutki. Trochę dziwne i naiwne, wiem.

  9. ZałamanaNo Gravatar

    Aniu, moja 10 letnia maine coonka odeszła tydzień temu nagle, nie umiem sobie z tym poradzić, nie chce rozmawiać z innymi, bo nie rozumieją mojego ogromnego bólu, łez. Przecież to tylko kot, mówią.
    Cierpię tak mocno jak Ty. To była moja ukochana istotka, która dawała mi tyle radości. Żadna inna nie zastąpi mi jej.

    • Bardzo Ci współczuję. Naprawdę. Wiem jak to jest kiedy nikt nie rozumie cierpienia z powodu śmierci czworonoga. Miałam podobnie. Ciągle jeszcze o niej myślę pomimo iż minął już prawie rok a ja wzięłam kolejnego maine-coon. Ale jej nikt nie zastąpi. Rosa jest towarzyska, lubi być tak gdzie ja ale nie jest już to. Żaden kot nie zastąpi ci tamtego ale czas goi rany, boli coraz mniej.

  10. Czytam i płaczę. Wczoraj w nocy po 15 latach zmarł mi kocurek, Kajtuś. Zwykły dachowiec, ale czarny i piękny. Byl wyjątkowy, empatyczny, przytulał się, „gadał” (straszny gadułka z niego był), dośc zaborczy i majestatyczny. Spał z nami, bawił się, był wiernym towarzyszem. Nie lubił samotności i do końca, kiedy jeszcze mógł chodzic, przychodził do mnie, do córek, właził na kolana, domagając się pieszczot. Zmarł na niewydolnośc nerek. W ostatnich dniach nie chciał jeśc ani pic. Karmiłam go strzykawką, ale dużo wypluwał. Spał, leżał cicho na kocyku. Przykro mi było wozic go na te kroplówki, bo źle znosił wizyty u weta, ale nie małam wyjścia. Jak on płakał w samochodzie w drodze do domu…takie rozrywające serce kocie miauknięcia. Jak człowiek. W domku ostatnie chwile spędził śpiąc przy głowie mojej młodszej córki- ją kochał najbardziej. Pod koniec nie mógł już chodzic, przewracał się na boczek. Był strasznie chudziutki. Z pyska leciała mu obficie ślina. Czasem poruszał łapkami, jakby gdzieś powolutko szedł…Źrenice zrobiły mi się takie wielkie, czarne, oczy zaszły mgłą, białka oczu zrobiły się żółte. Mam wrażenie, że był gdzieś daleko, że nas nie widzi, nie reagował na hałas ani machanie ręką przed noskiem. Leżał. Ciężko oddychał. I tak to trwało kilka godzin. W nocy nagle krzyknął- nigdy przedtem tak nie krzyczał, to był taki długi okrzyk, zduszony. Przybiegłam do pokoju córki. Oddychał płytko,chrapliwie. Wyprężył się nagle, zrobił małe siusiu. Potem nagle przestał oddychac. Złapał jeszcze parę (może ze 4) krótkich, chrapliwych oddechów- tak co trzy sekundy. I…cisza. Zmarł. Serce jakby jeszcze biło, bardzo wolno i słabo- tak nam się wydawało, ale po paru minutach wszystko ustało. Wzięłam go na ręce- był taki kruchy wiotki, łepek leciał mu w dół…Zaniosłam do drugiego pokoju na fotel. Rano przełożyłam do kartkowego pudełka, razem z jego ulubioną poduszką. Był już tak sztywny, nie można było zgiąc jego łapek…Pochowaliśmy go w lesie. Płakaliśmy wszyscy. Nie sądziłam, że tak bardzo można pokochac zwierzątko. Ludzie mówią- „to tylko kot”- dla mnie to był przyjaciel, wierny towarzysz…Drugi kotek obwąchał ciało zmarłego Kajtusia. Ale nie chciał go trącac czy w ogóle przebywac w jego obecności. Uciekł z tego pokoju. Zawsze leżał na fotelu, a teraz w ogóle nie wskakuje na ten fotel (tam leżał zmarły Kajtuś). Chodzi za nami, ale jest cichutki. Mam wrażenie, że go szuka. Zagląda pod szafy, kiedy wracam ze sklepu, czeka pod drzwiami i rozgląda się…Śpi tam, gdzie Kajtuś leżał przed śmiercią- w pokoju córki. Mój drugi kotem ma juz 12 lat. Nie wyobrażam sobie,że będę musiała przez to przechodzic drugi raz :(

  11. Martwię się o kocięta w domu moich rodziców.

    W środę kotka (roczna) miała wypadek – zabiło ją uchylone okno (ku przestrodze!).

    Była kotem wychodzącym i ok. godzinę przed wypadkiem wróciła do domu. W trzypiętrowym domu miała miskę, kuwetę, masę zabawek i 8 tygodniowe kocięta, którymi świetnie się zajmowała. Tydzień przed wypadkiem miała zabieg sterylizacji. Nie miała ruji. Nie miała zauważalnego powodu by wracać na zewnątrz.

    Moja mama pojechała na zakupy, zostawiając w nieuwadze uchylone drzwi balkonowe (obwiniam się za to – wcześniej tamtego dnia odbyłam z mama ciężką rozmowę telefoniczna i była rozkojarzona :( ). Kotka, która zazwyczaj grzecznie czekała aż ktoś ktoś jej otworzy tym razem stwierdziła, że sama wydostanie się na zewnątrz przez szparę. Mama znalazła ją miałczącą i szamocącą się, ze sparaliżowanymi tylnymi nóżkami. Dosłownie wyrwała drzwi balkonowe z zawiasów by ją wyciągnąć i natychmiast zawiozła do weterynarza ale niestety, nie można było już kotce pomóc. Konieczne było uśpienie.

    Nie mieści mi sie w głowie jak kotka musiała cierpieć gdy była uwięziona i co przeżywały kocięta, które były w tym czasie w domu. Być może słysząc wrzaski kotki uciekły do innego pokoju i nie były tego naocznym światkiem, ale tego nie wiem, poza tym nawet jeżeli tak zrobiły to wciąż słyszały pełne bólu miałczenie do czasu aż wróciła moja mama, a później kocica zniknęła i już więcej jej nie zobaczyły.

    Nie byłam jeszcze u rodziców od tamtej pory (boję się jak zareaguje moja psychika – od momentu gdy usłyszałam co się stało dostaję ataku płaczu gdy patrzę na okno w moim mieszkaniu, nie wiem jak zareaguję gdy zobaczę TO okno u rodziców, które zabiło kotkę). Z filmików przesyłanych mi przez mamę wynika, że kocięta ładnie się bawią, więc chyba nie mają większej depresji. Niemniej jednak martwię się jak to się na nich odbije.

    Wiem, że 8 tygodni to minimum kiedy kocięta mogą zostać oddzielone od matki ale chcieliśmy poczekać przynajmniej do 10-12 tygodnia przed oddaniem ich do nowych domów (są już zamówione, jedno zostaje u nas), by były „lepsze”. Wciąż mamy zamiar poczekać – nie mogą już być z kocicą ale niech przynajmniej będą razem z rodzeństwem do czasu aż nauczą się „jak być kotem”. Ale nie wiem jak śmierć kocicy się na nich odbije :(.

    W domu jest jeszcze jedna – starsza, wysterylizowania przed pierwszą rują – kotka. Ale nie zastąpi im mamy. Nie interesuje się kociętami a gdy same do niej podchodzą fuczy i bije je łapą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *