Dzień przed wyjazdem do nowego domu BanSai postanowił załatwić wszystkie swoje niedokończone sprawy. Zabawki przeznaczone do wrzucenia na meble – wrzucił, koty do sprania – sprał, papiery do pogryzienia – pogryzł.
Pozostało już tylko jedno do zrobienia. Rozprawić się z cichym wrogiem. Wrogiem, który mu jakoś wyjątkowo zalazł za skórę, a którego, nie wiedzieć czemu, pani po każdym ataku doprowadzała z powrotem do stanu wyjściowego.
Pozostało wykonać wyrok na drzewkach jodynowych.
Mission accomplished.
*
Nauka nie idzie w las. Dwa dni później po powrocie do domu zastałam taki widok:
To był ostatni żywy kwiatek w tym domu.
*
Ps. Bardzo dziękuję Czytelnikom za 6 do 50 głosów :)