Przyszła pani sąsiadka z dalszych rejonów osiedla z osobistą petycją. Podpisałam, bo co jej będę żałować.
Koty wyległy obejrzeć gościa, obwąchać, dać się pogłaskać. Chwila – i pani nie chciała opuścić mieszkania :)
Najpierw rozpoznał sytuację VaiPer. Przyszedł, obwąchał i najwyraźniej dał fokę aprobaty, bo zaraz zleciała się reszta. ChiNa zeskoczyła z drapaka, przeciągnęła się i pani sąsiadce mało oczy nie wypadły. Potem ośmieliła się Tylda, owinęła nam się swoim zwyczajem wokół nóg i pobiegła dalej masakrować zabawki. Rusałki świeciły swoimi zielonymi latarenkami. Kocie panoptikum.
Pani sąsiadka wykazała się czujnym okiem, ponieważ zauważyła Ryżą w kocim małpim gaju pod samym sufitem. Widząc siatkę zapytała, czemu tamten kot jest zamknięty. Wytłumaczyłam jej grzecznie, że nie tylko nie jest, ale wręcz jest to VIPowska miejscówka, o którą koty regularnie się biją i TaiChi nie może zejść się z nią przywidać, bo zaraz ją ktoś podsiądzie.
Pani sąsiadka jeszcze raz oszacowała okiem towarzystwo i z dużą dozą pewności ni to stwierdziła, ni to zapytała czy to wszystko kastrowane, bo nic w domu nie czuć kotem. Chyba mi nie uwierzyła, że wykastrowany jest tylko VaiPer. Więc już nawet jej nie mówiłam, że przecież stoi niecały metr od dwóch kuwet… I dlatego na żwirek wydaję małą fortunę. W ogólnym rozrachunku – wychodzę na plus. :)
Ja chcę być Twoją sąsiadką!!!!!
Lubię to :)
Przeprowadzaj się :)