Jest coś takiego w moich szafkach kuchennych, co przyciąga czarne maine coony :) Czarna Tylda uparła się wychowywać swój poprzedni miot. Musiałam wyjąć koszyki i zrobić jej legowisko w tej małej przestrzeni.
Ragnar i Radunia też wybrały sobie przestrzeń za koszykami jako swoje centrum dowodzenia wszechświatem. Zanim się zorientowałam, zafundowałam sobie kilka siwych włosów, kiedy małe nie stawiły się na apelu, nie odzywały się i nie było ich w żadnym miejscu, w którym je zwykle widywałam. Dopiero intensywne poszukiwania, połączone z zaglądaniem w najbardziej ciasne i nieprawdopodobne miejsca, zaowocowały sukcesem. Co prawda lokalizację odkryłam metodą gwałtownego wsuwania koszyka w głąb półki i zduszenia któregoś z kociąt, ale oj tam, oj tam. Grunt, że się znalazły. Dosyć długo chodziły tam na przedpołudniowe drzemki.
Aż Radunia odkryła, że w koszyku na podłodze są wyjątkowo ciekawe rzeczy, a sam koszyk daje się wyciągnąć spod szafki…
W koszu na podłodze trzymam ziemniaki i cebulę. Ziemniaki może stanowią średnią atrakcję, ale cebula! Cebula jest cudem! Jak ona się turla! W nieprzewidywalnych kierunkach!
Jeśli z kuchni dobiegają podejrzane szelesty, to już wiem, że banda dwojga dokonała kolejnego napadu i trzeba iść pozamiatać rozwłóczone po całej kuchni łupiny. Z kosza ich nie przeganiam, bo to i tak nie ma sensu.
A potem wchodzę do kuchni, a tu spośród cebul patrzą na mnie oczy.
– No co? Jestem warzywem.
Ps. Ragnar i Radunia wciąż czekają na człowieki do pokochania! Może to Ty jesteś takim człowiekiem? A może znasz kogoś, kto chciałby? Powiedz mu o Ragnarze i Raduni!