Chciałem już zamknąć dzień na klucz
jak doczytaną księgę,
owinąć się czarną ciszą
i zasnąć na potęgę…*
I tu się wizja poety minęła z życiem, gdyż nie „dzień nowy i świat nowy tysiącem dziwów grał mi”, tylko kocięta zrzuciły ze stołu miskę z wodą.
Tak więc zamiast się położyć do łóżka, podziwiam mozaikę z fragmentów miski na kuchennej terakocie (nawet pasuje kolorystycznie) oraz wody, która zapewnia ciekawe efekty wizualne. W sumie można to podciągnąć pod kategorię „dziwów”. Na szczęście miska była tylko do połowy pełna, gdyż woda się dopiero filtrowała w filtrze.
Szkoda, że miseczka owa miała może z tydzień. Zastąpiła poprzednią, którą kocięta rozbiły gdy stała grzecznie na podłodze, w miejscu dla niej przeznaczonym. Tak otóż biegły moje maleńkie puchate kocięta, że miotnęły ową miską o ścianę z dużym impetem. Zderzenie okazało się zabójcze i biedne naczynie wyzionęło ducha.
A jak się uczyły pić, to z takim szacunkiem podchodziły do miski! Nie mogło to tak zostać?
*Fragment wiersza Leopolda Staffa „Chciałem już zamknąć dzień”, który z niejasnych dla mnie przyczyn przetrwał w mojej pamięci już ponad 20 lat, w towarzystwie dwóch innych wierszy tegoż autora. Tak, pisałam z pamięci. Nie wiem skąd, przecież ja w młodości nawet nie czytałam wierszy!
I z tegoż właśnie powodu wszystkie miski mojej Kocilli są metalowe (z gumowym paskiem, aby się nie przesuwały). Jej 5kg w locie nie dawało żadnych szans w starciu z miską…
A bo to czasem tak jest, ze cos utkwi w pamieci i trzyma sie dlugie lata. i odwrotnie: jesli bardzo sie staramy cos zapamietac to wlasnie ucieka…
Zabuell
PS. U nas miski ciezkie z grubego porcelitu (chyba) ale Duza Kota czasem „szura”, bo miska nie stoi dokladnie tam gdzie powinna… „Szuranie” o 3 w nocy – bezcenne!