Cały czas traktujemy AnaTemę jak małego kociaka, a przecież ona ma już pół roku. To już w zasadzie panienka jest. Skojarzyłam to dopiero, kiedy mignęło mi w komputerze to zdjęcie.
Rzuciwszy tylko okiem, ucieszyłam się, ze mam nowe zdjęcia PaiLu, którą ciężko złapać w obiektywie, bo nie lubi być fotografowana. Ale rzuciłam okiem drugi raz, patrze – to AnaTema! Jakoś tak niepostrzeżenie osiagnęła rozmiary PaiLu i kiedy leży, zwłaszcza tyłem, zdarza nam się nieraz pomylić. Futerko ma ciemniejsze, bardziej stalowe, ale w świetle lamp nie rzuca się to tak bardzo w oczy. Dopiero kiedy siedzą obok siebie, różnica jest wyraźna. Zresztą mała zaczyna już jaśnieć od dołu, łapki ma już całkiem srebrzyste, jak doszyte od innego kota.
Cała jest podobna do matki raczej, tylko czasami kiedy się spojrzy na nią od góry, widac wyraźnie kształt pyszczka po ojcu.
Tylko oczy jeszcze różnią ją zdecydowanie od matki. PaiLu ma oczywiście zieloniutkie, AnaTema zaś nieprawdopodobnie żółte. W zasadzie ma oczy w takim samym kolorze, jak VaiPer, co wygląda dosyć niesamowicie. PaiLu w tym wieku miała oczy w kolorze wzburzonego morza, takie bure, i nie przechodziła w ogóle fazy żółtej. Czyżby mała miała mieć oczy w innym odcieniu? Czas pokaże.
O tym, że to nie jest już kociak świadczy też drobna zmiana w upodobaniach. Zaczyna spędzać coraz więcej czasu sama. Do tej pory zawsze siedziała z innymi kotami w pokoju, spała w pobliżu innych kotów, najlepiej razem w jednym legowisku. Teraz zdarza się jej coraz częściej, że idzie spać sama do koszyka na szafie w sypialni, nawet jeśli pozostałe koty siedzą z nami w innym pokoju.
No więc ja się pytam, gdzie jest ta słodka puchata kulka?
Podobne opowieści:
- Trudno być matką dorastających kociąt…
- Będzie rusałkowo
- Goście! Goście!
- Kto pierwszy do miski
- Pierwsze znaki pandemonium