W łóżku z… matką karmiącą

Nie było mnie przez cztery dni, a po powrocie nie poznałam własnych kotów! Maluchy mają wielkie granatowe oczka, długie i ostre jak szpileczki pazurki i ganiają jak małe samochodziki!

To już nie jest to nieporadne pełzanie w kółko. Wyprowadzone na spacer na łóżko, poruszają się jak z odrzutem – ogonek w górę, start i kilka-kilkanaście kroków na wyprostowanych łapkach, i dopiero kiedy stracą pęd albo chcą skręcić, łapki im się podwijają pod spód a tyłeczek zarzuca.

Na razie jeszcze nie dają rady wyjść samodzielnie ze skrzyneczki w której teraz mieszkają, opierają się przednimi łapkami o krawędź, ale nie mają dość siły, żeby się wyciągnąć. To już kwestia czasu – jeszcze chwila, a znajdziemy je rano w różnych zakamarkach sypialni. Mam nadzieję, że PaiLu w końcu zaakceptuje fakt, że jej dzieci zaczynają się samodzielnie poruszać. Na razie ma z tym trudności. Ilekroć wypuszczamy maluchy na łóżko, stara się je zbić w gromadkę i skłonić do powrotu do skrzynki. Ponieważ ma jakąś fobię i nie chce wchodzić na środek łóżka, to tak biega po skraju, jęczy i w ogóle szaleje z niepokoju.

Dziś jednak dokonał się przełom – PaiLu nie tylko weszła na łóżko, ale też po raz pierwszy karmiła dzieci poza legowiskiem. Z jakichś przyczyn koniecznie zależało jej, żebym leżała obok, więc tak sobie miło spędzałyśmy wieczór w pozycji horyzontalnej.

Najedzone kotki zdrzemnęły się chwilę przytulone do różnych części mego jestestwa, po czym dawaj szaleć! biegać! wspinać się! A jeden to nawet mnie ugryzł. A, bo zapomniałam napisać najważniejszego – wszystkie mają już po dwa dolne kiełki. Takie kasowniki się zrobiły. Do tej pory gryzły matkę w uszy, a tu się trafił taki fajny człowiek, trzeba go było wziąć na ząb. A w ogóle to człowieków bardzo lubią i wcale się nie boją.

A jak się tak czasem znienacka zajrzy do nich do skrzynki, to wszystkie podnoszą łebki i odwzajemniają spojrzenie trzema parami granatowych guziczków – i jest to najfajniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam.

Related Images:

Facebooktwitter

3 thoughts on “W łóżku z… matką karmiącą

  1. no sliczności- tylko schrupac- a jak ciezko bedzie sie z nimi rozstac- moze jednak Ana Tema zostanie? :)

  2. „Ana Tema to pewnie będzie ta, która będzie więcej broić”

    a takie są najkochańsze :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *