Byliśmy na wystawie wyłącznie towarzysko. Jak zwykle krótka w założeniu wizyta zamieniła się w kilkugodzinny pobyt.
Tym razem odbyła się na Białołęce, więc rzut beretem od nas. Hala Sportowa jest spora, ale i wystawianych było wiele – aż 320 – kotów, toteż ścisk był ogromny. Przejścia pomiędzy rzędami klatek były tak wąskie, że oglądający praktycznie nie byli w stanie się wyminąć. Robienie zdjęć zamieniło się w jakąś dziką rywalizację – czy zdążę zanim mnie ktoś potrąci? Na szczęście było co oglądać i większość alejek odwiedzaliśmy po kilka razy.
Najliczniej reprezentowana na wystawie była rasa maine coon, toteż Paweł – zakochany w nich na zabój – był w swoim żywiole. Ja z kolei z upodobaniem wyszukiwałam rarytasy: kociaki „puchate inaczej”: devony czy sfinksy. O ile tych pierwszych było mało, o tyle bezwłose sfinksy zdeklasowały inne koty jakością – jeden z nich otrzymał tytuł najlepszego w kategorii kotów krótkowłosych, bijąc na głowę m.in. wszystkie rosyjskie niebieskie, którym kibicowałam z bezinteresownej miłości do całej rasy.
Mieliśmy okazję też porozmawiać z miłą panią wystawiającą przepiękne ocikotki. To była bardzo pouczająca rozmowa o planach hodowlanych i doborze kocich par, więc mieliśmy okazję wiele się nauczyć. A przy okazji mogliśmy dobrze przyjrzeć się tym pięknym zwierzakom.
Więcej zdjęć z wystawy można obejrzeć w galerii.
Następna wystawa już za dwa tygodnie – 14-15.02.2009. Tym razem odbędzie się na drugim końcu miasta, bo w Hotelu Gromada na Okęciu. A ja dosłownie przed chwilą wypełniłam zgłoszenie – TaiChi startuje w klasie młodzieży 6-9 miesięcy, natomiast PaiLu debiutuje w klasie otwartej. PaiLu jest zdecydowanie w niekorzystnej sytuacji – najmłodsza w stawce, jeszcze na pół maluch, ale nic to – jak w przypadku każdego posiadanego przez kota, nasz sierściuch jest dla nas najpiękniejszy.
Related Images:

