Koty uwielbiają się wspinać. W naszym domu nie ma firanek, ale za to jest wypaśny drapak po sam sufit, doskonały nie tylko do wspinania się, ale również do gonitw i wyścigów. Mamy też osobną garderobę, do której koty mają wstęp. PaiLu, jako skoczek zawołany, włazi na najwyższe półki i z góry obserwuje wszystko z wyrazem lekkiego lekceważenia dla świata na pysku. TaiChi porusza się w dolnych rejonach – jest coraz większa i coraz dłuższa, więc skakanie przychodzi jej z coraz większym trudem. Z kolei VaiPer jest zwierzakiem ambitnym i walczy.
Mamy otóż w garderobie taki wolnostojący słupek z szufladami. Całość jest wykonana z siatki metalowej i jest ażurowa, ma ponad 2 m wysokości. Otóż VaiPerek, który zapewne byl wiewiórką w poprzednim wcieleniu, wspina się po szufladach – wygląda to jakby normalnie szedł w pionie do góry – i włazi do ostatniej szuflady. Na wierzch już nie da razy wleżć, bo nie ma się czego pazurami zaczepić. Tam na ogół siada PaiLu i się z niego naigrawa.
To bardzo ukochane miejsce VaiPerka na odpoczynek – cisza, spokój, półmrok. Jest tylko jeden problem – nie ma jak zejść. W związku z tym kiedy już mu się znudzi i chce wyjść, krzyczy do nas, żeby go zdjąć. I człowiek, chcąc nie chcąc, musi udać się do garderoby, rozłożyć drabinę, wejść na nią – kotek już wyciąga przednie łapki, żeby łatwiej go uchwycić – i zdjąć koteczka.
Wspominałam, że koty nas sobie nieźle wytresowały?
Tak sobie pomyśleliśmy, że będziemy zamykać garderobę wychodząc na dłużej. Już raz po powrocie trzeba było naprędce organizować misję ratunkową dla VaiPerka, który spędził na górze nie wiadomo jak długi czas.