Kiedy kupowaliśmy kocią wyprawkę, wydawało nam się, że transporterki i toaleta są takie duże, gdzie my to postawimy i w ogóle! Po kilku miesiącach okazało się, że może i są duze, ale koty są większe. Przestały się mieścić w toalecie i trzeba było zdjęć budkę i zostawić goła kuwetę. Na szczęście nie potrzebowały jakiejś specjalnej intymności i zaakceptowały otwarty kibelek, ale to tak czy inaczej był półśrodek.
Zaczęliśmy szukać nowej kuwety, ale jak na złość okazało się, ze największy hurtownik na przełomie roku urządza wielką inwentaryzację i w ciągu pierwszej połowy stycznia nie ma co nawet marzyć o jakichkolwiek zakupach. Potem oczywiście kuweta była dostępna, ale w mocno nie pasujących do mnie kolorach. Ale mamy to za sobą, nowy nocnik właśnie przyjechał.
Wielkością zbliżony jest do szafki i nie mieści się w łazience. Musi niestety stać w eksponowanym miejscu, ale za to nie ma obawy, ze maine coony z niego wyrosną.
W dodatku dostarcza niesamowitych wrażeń akustycznych, bo kiedy koty grzebią w żwirku, normalnie pogłos idzie jak ze studni.