PaiLu ma pierwszą ruję. Ratunku!
Wyje straszliwie, najchętniej w łazience, bo ma tam fajne echo. Sąsiedzi pewnie się cieszą. Drugie miejsce to szafka przy oknie kuchennym, bo tam się głos odbija od szyby i też nieźle siebie słyszy.
Ja co rano uciekam do pracy, ale Paweł siedzi w domu i już chyba jest na krawędzi. W ciągu pierwszych trzech dni wypił butelkę whisky.
Ja w akcie desperacji kupiłam walerianę. Dla Pawła ;)