W torebce zwykle mam skarpetki. Używam ich na pilatesie, bo jestem zmarźluch, a w zimnie to – wiadomo – żadne ćwiczenia. Skarpetki są fioletowe, z Hello Kitty i mają gumowe placki na spodzie, przez co księżniczka na ziarnku grochu nie może ich nosić normalnie po domu, bo urażają w delikatne stópki ;) Za to dobrze trzymają się maty i pomagaja w ćwiczeniach.
Oprócz tych rozlicznych zalet mają jeszcze jedną, która mi nie przyszła do głowy. Dobrze pasują do kocich zebów i świetnie się nimi kąty omiata. Nie jest więc specjalnie zaskakujące, że co i rusz E-mirek włazi do mojej torebki i wyłazi ze skarpetką w zębach.
Skarpetkowy skrytożerca.
Podobne opowieści:
- Codzienna dawka szaleństwa
- 4 tygodnie
- Deska
- Ach śpij, kochanie…
- Jak oczarować niespodziewanych gości
To w genach siedzi, po Antence.
Nadir kradnie wszystko, co jest nie większe od saszetki z żarciem.
Capiło coś pod łóżkiem. Osiem saszetek przywlókł w sumie, i je jakoś rozerwał w końcu.
Antena [ ;-) ] do routera. Wyjąłem z plecaka i zniknęła.
Kilka dni temu cienkopis wyjąłem, żeby coś zanotować. Nie zdążyłem usiąść nawet – Nadulu zasuwa przez pokój z pisakiem w zębach. Potem go znalazłem schowanego pod dywanem.
Kable USB, słuchawki, ładowarki dostają nóg w moment.
Pimpek i Franek są tej inklinacji pozbawieni. Naduś jest złodziej. O tyle wygodnie, że jak zasuwa przez pokój ze zdobyczą w zębach, to głośno chichocze.