TEN DZIEŃ zbliża się nieubłaganie. PaiLu jest gruba jak foka i tak samo nieruchawa przez większość czasu. Porusza się dostojnym krokiem, wskakuje na powierzchnie nie wyższe niż wysokość krzesła, ostrożnie zeskakuje. Jedna rzecz mnie zastanawia – tym razem dużo czasu spędza leżąc na plecach, z przednimi łapkami podkulonymi jak króliczek (awwww!) a poprzednio leżała przeważnie na boku. To może oznaczać, że tym razem będzie miała rzeczywiście więcej niż trójkę maluchów i na boku jest jej po prostu niewygodnie.
Nie zmieniło się natomiast nic w kwestii garderoby – nadal z uporem godnym lepszej sprawy próbuje dostać się na najwyższą półkę do pudła z ubraniami i akcesoriami do trekkingu. Niestety od czasu poprzedniego miotu zrobiłam w garderobie przemeblowanie i wejście na najwyższą półkę jest teraz utrudnione – zwykle udaje jej się wspiąć po wiszących ubraniach (żegnajcie niepozaciągane sukienki i żakiety!) na półkę drugą od góry i dalej ani rusz. Wtedy trzeba przyjść, wziąć drabinę i ostrożnie przetransportować kotka z fochem na podłogę.
Choć raz jej się udało – poznałam po wyrzuconych z pudła stuptutach, których metalowe klamry gryzły ją najwyraźniej w brzuszek.
Zrobiła się tez niesamowicie towarzyska, gadatliwa i miziasta. Kiedy nie śpi, łazi wokół mnie, opowiada niestworzone historie i każe się nieustająco głaskać. Pozwala też dotykać brzuszka i poczuć maluszki kotłujące się w środku, taka jest wspaniałomyślna!
Trzymajcie kciuki – to już w ten weekend!
PaiLu jest przepiękna :)
Łuuhuu :) no to trzymam kciuki i już nie mogę się doczekać zdjęć :)