Kończymy montowanie siatki.
Od sufitu do balustrady siatka jest już naciągnięta i przymocowana linką przeplecioną przez szczebelki.
Teraz pociągniemy ją w dół i przeciągniemy kolejną linkę przez szczebelki barierki, mocując dolną część siatki.
Zgodnie z przewidywaniami, ten kącik dostarczył nam rozrywki. Balkon ma tam jakieś 30 cm. szerokości oraz rynnę w środku. Po co taki skrawek tam wystaje, pojęcia nie mam (ukłony dla Pana Architekta), nie da się tam nic wstawić, a nie chcę nawet myśleć, co przeżyli panowie kładący płytki. Ja na przykład się tam nie mieszczę, linkę musiałam więc mocować jedną ręką. Było zabawnie.
Oczywiście koty natychmiast pokochały tę wnękę – jakże by inaczej!
Koniec siatki przymocujemy do tego śmiesznego drewnianego płotka za pomocą zszywacza tapicerskiego (który nie wiem, jak się fachowo nazywa, ale chyba wiadomo o co chodzi). Szczebelki płotka są spięte ze sobą mocnym drutem, całość jest sztywna i w zasadzie sama się trzyma poziomu, leżąc na głównych prętach barierki. Pomiędzy nimi głównie magicznie wisi w powietrzu – ale mimo to trzyma się pewnie.
Z boku został kawałek kawałek siatki – niewiele, tak ze 30 cm – ale ja mam w genach zapisaną niechęć do ucinania i wyrzucania czegokolwiek, bo nigdy nie wiadomo, czy się do czegoś nie przyda (tzw. przydaś) – wobec tego zwijam ten koniec w rulonik i owijam linką na całej długości, tworząc zgrabny pakuneczek.
I gotowe! Siatka jest cieniutka (mam nadzieję, ze wytrzymała), z zewnątrz prawie jej nie widać, a za to w słońcu się pięknie srebrzy. W deszczu też fajnie wygląda – sprawdzone dnia następnego.
Więcej zdjęć oczywiście w galerii.
Koszt to głównie siatka (6x3m, ok 120 zł, kupiona w sklepie dla zwierzaków, więc nie była to najtańsza opcja dostępna na rynku) oraz te nieszczęsne kołki do styropianu za 64 złociszy. Linka, wkręty, podkładki (żeby się trzymała okręcona wokół wkrętu linka) – to już groszowa sprawa. Płotek – 30 zł. Dwa wieczory pracy. Całość prawie niewidoczna gołym okiem, więc kłopotów z administracją nie przewiduję.
A zamiast siatki specjalnie dla zwierzaków można nabyć przez internet siatkę rybacką – jest tańsza.
I jeszcze kilka słów gadki umoralniającej. Mając zwierzę, jesteśmy za nie odpowiedzialni i to do nas należy zadbanie o jego bezpieczeństwo. Kot nie zawsze spada na cztery łapy i nie zawsze ma to szczęście, że z upadku wychodzi bez szwanku.
Jak pisał Antoine de Saint-Exupéry w „Małym Księciu”: „Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś”.
Dla inspiracji oraz ku przestrodze, warto zajrzeć pod te linki (wyszperane i podrzucone przez Alicję B.):
Zabezpieczanie okien i balkonów:
koty.rokcafe.pl/zabezpieczenia/okna.php
koty.rokcafe.pl/zabezpieczenia/balkony.php
koty.rokcafe.pl/zabezpieczenia/uchylne.php
Co się dzieje z kotem, gdy upada: koty.rokcafe.pl/zabezpieczenia/index.php
A już za chwileczkę, już za momencik – relacja z budowania drapaka balkonowego.
.
Podobne opowieści:
- Fotostory – Balkon bezpieczny dla kotów cz.1
- Śladami generałowej Zajączkowej
- Siatka balkonowa reloaded cz. 1
- Zimo, idź sobie!
- Siatka balkonowa reloaded cz. 2
Raczej jestem sceptyczny do tej siatki. Jak dobrze wyczytałem jest to specjalna dla kotów kupiona w zoologicznym. Jak my zastanawialiśmy się nad zabezpieczeniem okna, natrafiliśmy właśnie na tą siatkę. Jednak gdzieś wyczytałem że są słabe, więc odpuściłem. Kupiłem siatkę w Castoramie, drobną, aluminiową. Zabezpieczyłem nią okno, ale okazała się za słaba. Amanda cięła ją pazurami jak masełko. Zakupiona została dodatkowo siatka plastikowa ogrodowa, gruba i wytrzymała. Do niej mam zaufanie. Amanda się po niej wspina i wiem że nie wypadnie z 4 piętra. Co jakiś czas sprawdzam cały system czy dobrze trzyma.
Nie wiem jakie są wasze MCO, ale nasza Amanda z czasem próbowałaby się po niej wspinać, nie mówiąc już co by robiła jakby zobaczyła jakiegoś ptaka. Uważajcie więc.
Czas pokaże :)
U siebie jak montowałem taką siateczkę to kupowałem ją w internecie na wymiar. Choć można pewnie różnie kombinować.
Trochę popieram wypowiedz wyżej- ta siatka słabo wyglada jak na MCO.
Też chiałem uzyć tego typu ale jak koty rozszarpały ją – dałem sobie spokój , na dodatek mamy kolonie jaskółek na scianach bloku – już widzę oczami wyobraźni latajacą Cleo :)
Pozdrowienia – My z Alą też już chorujemy na niebieskie futro i coś czuje że w tym roku rodzina się powiększy :)
U mnie ostatnio na parapecie jakieś 5 cm od szalonej Amandy lądują gołębie. Czują się bezpiecznie bo między nimi a Amandą jest szyba. Mozecie sobie wyobrazić so się na parapecie od strony mieszkania dzieje :-)
Koty niestety lubią przegryzać siatki, więc u mnie jest stalowa. W załączonym przez Ciebie linku do rockcafe_balkony jest mój stary balkon (balkon Gizmusia, Devona i Jowity), obecnie mam zabudowę szkło + moskitiera, a w sypialni rama drewniana i siatka stalowa.
Zaraz minie rok, siatka sprawdzona latem i zimą – wszystko gra i buczy :). Widać, ze siatka pracuje, zależnie od temperatury napina się albo obwisa, ale nie zauważyłam wpływu na wytrzymałość.
TaiChi nieustająco się na niej wiesza, co widać na niektórych filmikach, a teraz doszła jeszcze AnaTema, ten szatan w kociej skórze, która też się nad tą siatką pastwi. Na razie – odpukać! – siatka wygrywa.